Pierwszym komiksem, jaki dostałam od rodziców było "Skąd się bierze woda sodowa" Tadeusza Baranowskiego. Mam go zresztą do dzisiaj. Jest to mały cud, biorąc pod uwagę to, ile dzieci sąsiadów przerzucało kartki tego komiksu. Ostatnio pieczołowicie go kleiłam porządnym klejem introligatorskim. Miał prawo się rozlecieć :)
Do niedawna mogliśmy się poszczycić tym, że mamy wszystkie wydania Wody. Niestety to już nieaktualne. Ostatnio pojawiło się super kolekcjonerskie wydanie, tylko w kilku egzemplarzach. Cenowo poza naszym zasięgiem.
To ostatnie, to też wydanie kolekcjonerskie, numerowane.
Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, 1982 ; Nakład 100 000.
Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, 1983 ; nakład 300 000.
Egmont, 2004 ; Nakład ? (podejrzewam, że ok. 2 000).
Ongrys, Atropos, 2010 ; Nakład 330.
Tak naprawdę pierwszym komiksem z którym się zetknęłam był nie "Skąd się bierze woda sodowa", ale "Podróż smokiem Diplodokiem" tego samego autora. Miałam 6 lat i leżałam w szpitalu. dziewczynka z sąsiedniej sali miała Diplodoka. Zaglądałam jej przez ramię. Wtedy uważałam, że to najpiękniejsza książka jaką w życiu widziałam. Nie wiem tylko dlaczego zapamiętałam, że była taka wielka i gruba. Nie przeczytałam jej wtedy, dziewczynka okazała się bardzo mało koleżeńska. Moja mama starała się dostać gdzieś dla mnie ten komiks, ale to były czasy PRL-u i to nie było takie proste. Tak więc pod choinką znalazłam "Skąd się bierze woda sodowa". Żeby nie było teraz mam kilka wydań Smoka.
Przy okazji, jeżeli ktoś szuka komiksu dla swojego dziecka, to polecam te dwa tytuły. Zła wiadomość jest taka, że można je dostać tylko na rynku antykwarycznym.
Po co zbierać kilka wydań tego samego? Między innymi dlatego, że zwykle jednak się od siebie różnią. W wydaniu Ongrysa, można na przykład dodatkowo znaleźć przedruk wersji Skąd się bierze... ze Świata Młodych. Poza tym, nigdy nie warto pozbywać się pierwszych wydań danego tytułu, a już na pewno nie, kiedy są w bardzo dobrym stanie.
Zdarzają się też pomyłki drukarskie (tak jak i w wydawaniu znaczków). To dwa wydania tego samego komiksu. Dwa rodzaje tytułu, a w drugim dodatkowo błąd drukarski. Egmont wypuścił kiedyś partię z błędem. Ponoć, szybko wycofano ją z rynku. Chyba nie do końca, bo my kupiliśmy ten egzemplarz w Empiku, jeszcze kilka miesięcy po całej aferze. Zastanawialiśmy się, czy to nie było celowe działanie wydawnictwa. Ot tak, żeby sprawdzić zapotrzebowanie na edycje kolekcjonerskie. Bo teraz komiksy, to głównie edycje kolekcjonerskie, ale o tym może innym razem.
Miałam swego czasu dużo komiksów Thorgal. Wszystkie wydałam.
OdpowiedzUsuńThorgali jest dużo na rynku, jeżeli kiedyś zatęsknisz, nie będziesz miała problemu z ich zakupem ;)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, ale nawet nie licząc ostatniego mega kolekcjonerskiego wydania nadal nie masz wszystkich wydań "Wody". Brakuje III wydania z 1989 roku (łatwe do rozpoznania, bo nie ma nazwy wydawnictwa na okładce jak w przypadku dwóch wcześniejszych wydań).
OdpowiedzUsuńA "wyspę lodowych mórz" (dokładnie z tym tytułem) wydało tez wydawnictwo "Orbita" (1991). A wyd KORONA wydało też ten numer, tylko już jako "Wyspa wśród lodów" - z twardą okładką. W wydaniu Egmontowskim tłumaczem był Wojtek Birek, w "Koronie" Ewa Nowak. W dwóch poprzednich prawdopodobnie też EN. Nie wiem po co to piszę... ;)
Dziękuję za przypomnienie :) Co do wydań "Wyspy" - to tak, wiem o wszystkich. Wystarczą nam dwa :) Chociaż nie powiem, zastanawiałam się nad kupieniem tego wydanego przez Koronę. Jako taką ciekawostkę. Czasami bywa na Allegro.
UsuńCo do "Wody" masz zupełną rację. Zresztą jak mógłbyś nie mieć? I tak czuje się zaszczycona, że zajrzał tu ktoś, ze "ścisłego grona komiksiarzy".
Niech pojawia się więcej rzeczy tykających komiksy to będę zaglądał częściej ;)
UsuńNie mogłem nie pozwolić sobie skomentować tego wpisu, bo jestem psychofanem Tadzia. No i (uwaga!) moim pierwszym komiksem był "Podróż Smokiem Diplodokiem" (I wyd. - 1986) które dostałem od rodziców jak leżałem w szpitalu. Plus w 1986 miałem dokładnie 6 lat.
Poza tym doskonale rozumiem zbieranie różnych wydań tego samego komiksu. Sam tak robię ;) Z resztą ja dodatkowo bawię się w "rzuty". Jest kilka komiksów polskich klasyków, które miały w ramach jednego wydania kilka rzutów (dwa lub trzy) z informacją o tym w stopce redakcyjnej.
"Niech pojawia się więcej rzeczy tykających komiksy to będę zaglądał częściej" - postaram się :) Miłością do Diplodoka "zarażam" dzieci moich znajomych, na razie z powodzeniem.
UsuńCo do zbieractwa, to nasze trwa dopiero od jakiś 3 lat, króciutko i żadnych zapasów rodzinnych z wyjątkiem "Skąd się bierze..." właśnie. Dlatego kiedy Bogdan oprowadzał nas po Pracowni Komiksowej to było tylko słychać takie Aaaaa! pełne zachwytu ;)
Baranowskiego kocham i uwielbiam, ale nie aż tak, żeby zbierać różne jego wydania. Za to tak, że mam sporo jego komiksów.
OdpowiedzUsuńTo dbaj o nie, bo coraz trudniej je kupić ;)
Usuń