wtorek, 31 stycznia 2012

Rewolucje: na morzu - czyli jak tropiłam autora komiksu


Na spotkaniu autorskim z panami Mateuszem Skutnikiem i Wojciechem Stefańcem patrzyłam jak urzeczona na wyświetlane za ich plecami plansze. Do tej pory nazwisko Skutnik kojarzyło mi się tylko z niepozorną postacią zatroskanego Blakiego i jego filozoficznymi powiastkami. Tymczasem na ekranie projekcyjnym nakładały się na siebie odcienie błękitu, szarości i wrzosu. Zakochałam się w tych kolorach.


Zaraz po zakończeniu spotkania pobiegłam na stoisko Timofa i szybko kupiłam Rewolucje, jak się okazało szósty już tom serii. Cóż to byłby jednak za sens kupić komiks i nie zdobyć autografu autora, jeżeli on sam jest obecny za festiwalu. Niestety było już po wyznaczonym czasie na rozdawanie podpisów. Miałam dwa wyjścia, albo dać sobie spokój, albo zaczaić się na rysownika. W każdej przerwie między spotkaniami zjawiałam się przy stoisku Timofa z niewinnym pytaniem: "Czy nie było tu przypadkiem pana Skutnika". Sprzedawcy ze stoiska zaczęli po jakimś czasie już mnie kojarzyć i nawet starali się pomóc: "Dopiero co tu był, niech pani poczeka, pewnie zaraz będzie wracał", "Ale ma pani pecha, dopiero co poszedł". I tak upłynęła sobota, festiwalowy dzień pierwszy.

Postanowiłam jednak jednak, ze nie dam tak łatwo za wygraną. W niedziele znów popędziłam najpierw na stoisko. Przy okazji zaopatrzyłam się jeszcze w Rewolucje 5 i Lincolna. I tak znowu się spóźniłam: "No dosłownie, przed chwilą sobie poszedł". Mój mąż już lekko zniecierpliwiony poszedł z naszym znajomym na kawę. Ludzie na stoiskach zaczęli już się powoli pakować. Stwierdziłam, że nic tu po mnie i podreptałam do baru na dole. Okazało się, ze czeka na mnie kawa i całkiem apetycznie wyglądające ciastko, a przy stoliku obok siedzi pan Skutnik ze znajomymi. "Spokojnie" - pomyślałam, toż to bardzo niekulturalnie przeszkadzać komuś w jedzeniu. Kiedy więc zauważyłam, że pan Skutnik zaczyna się zbierać zerwałam się ze swojego miejsca. I w ten oto sposób stałam się szczęśliwą posiadaczką komiksu z dedykacją i rysunkiem tego oto dżentelmena z początku mojego wpisu. Wróciłam wielce zadowolona do domu, gdzie po sprawdzeniu księgarń, antykwariatów i Allegro stwierdziłam, że nie ma prawie szans na kupienie tomów 1-4. Ach życie...


Wyszło na to, że nie napisałam nic o samym komiksie. Autorem scenariusza jest pan Jerzy Szyłak, ceniony krytyk i scenarzysta komiksowy.

Na morze wyrusza grupa turystów. Jest hałaśliwie i radośnie, ale gdzieś tam w tle czai się coś nienazwanego i groźnego. Wyziera z rogów kadrów, potęguje napięcie, mimo tego, że na pierwszy rzut oka nic złego się nie dzieje. Statek mknie do przodu, a z nim na pokładzie pasażerowie: rodziny z dziećmi, sławy, wynalazcy i groźny przestępca przykuty do ściany gdzieś pod pokładem. Czy to jego powinni obawiać się pasażerowie, czy może czegoś zupełnie innego?

Myślę, że nie opiszę treści lepiej niż zrobił to Kuba Jankowski, zachęcam serdecznie do przeczytania jego recenzji.
Przykładowe plansze z Rewolucji 6 możecie obejrzeć na oficjalnej stronie Mateusza Skutnika

Ostatnio zajrzałam na stronę Bicepsa i zobaczyłam nagrodę w ich ostatnim konkursie - piękny rysunek z Rewolucji 6, że też o tym nie wiedziałam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...