Przyznaje, że wybrałam się na Komiksową Warszawą przede wszystkim dlatego, że festiwal był jedną z imprez towarzyszących Targom Książki, w dodatku od Centralnego 10 minut drogi. Same plusy. Stoiska komiksowe zajmowały zakole na pięterku. Wszystko blisko siebie, wygodnie. Jedynym mankamentem dla mnie było to, że w tym miejscu nie słychać było ogłoszeń targowych. Dlatego biegałam tyle razy na stoisko wydawnictwa Dreams, które były piętro niżej. Wreszcie panie z wydawnictwa się nade mną zlitowały i zabrały moje książki. Pan Bohdan Buteko pojawił się dosłownie na 10 min, podpisał czekający na niego stosik i książki kilku osób, które się "wstrzeliły", po czym znikął. Trochę się nabiegałam, zanim zapamiętałam lokalizację interesujących mnie stoisk. Dlatego, kiedy wreszcie docierałam do sali Gagarina, padałam zmęczona na krzesełko - uff. Pewnie dlatego nie za dużo z nich pamiętam. Za bardzo byłam zmęczona. Chyba najprzytomniejsza byłam jeszcze na spotkaniu z Grzegorzem Rosińskim. Niestety w niczym to nie pomogło w odbiorze spotkania.
Prowadzący spotkanie widocznie wziął sobie do serca fakt, że Grzegorz Rosiński udzielił już w Polsce dziesiątki wywiadów. Dlatego postanowił zadawać tylko bardzo oryginalne pytania np. dlaczego orka w komiksie "Statek miecz" mówi: CHRUP. Dobrze, orka "mówi" chrup, ale właściwie co z tego? Na sali było kilka osób w okolicach 50-tki, które sądząc po wypowiedziach były na spotkaniu z panem Rosińskim po raz pierwszy. Czy dowiedziały się czegoś ciekawego? Nie, zupełnie nie. Nic nie wynikało z tego wywiadu. Po pół godzinie stwierdziłam, że szkoda czasu i ponownie wmieszałam się w tłum snujący się po targowych korytarzach.
Przy okazji: przed swoim spotkaniem pan Rosiński postanowił usiąść na jednym z miejsc dla publiczności. Nic z tego, nie ma już na to szans, żeby ktoś wziął pana Grzegorza za przypadkowego uczestnika spotkania. Zaraz zjawił się taki oto spryciarz:
Wróciłam na spotkanie z Romanem Surżenko.
Tutaj tłumacz uratował sprawę zadając kilka ciekawym pytań. Rosyjski autor komiksów Roman Surżenko sprawiał wrażenie bardzo sympatycznej osoby. Moim zdaniem powinno tylko być więcej pytań o jego twórczość nie związaną z Thorgalem. W kolejce po autograf byłam jedną osoba, która podeszła z "Wielesławem".
Nie, niestety to nie rysunek na moim egzemplarzu komiksu. Odpuściłam sobie "walkę" o pierwsze miejsca w kolejce, po to, żeby zdobyć rysunek. Zresztą w Łodzi też ostatnio doszłam do wniosku, że to strata czasu. I tak nie wygram z silna grupą pod wezwaniem okupującą początek kolejki. A tak to podeszłam do pana Rosińskiego na samym końcu i wróciłam z taki samym podpisem, jaki otrzymałabym pewnie po 3 godzinach ofiarnego przestępowania z nogi na nogę w kolejce. I gdzie tu sens? Bardzo dużo się traci z festiwalu stercząc po kilka godzin w ogonku.
W niedzielę za to utknęłam w kolejce po podpis Papcia Chmiela, czego zupełnie się nie spodziewałam. Przecież pan Chmielewski jest na Tragach co roku, od kilka już lat. Miało się wrażenie, że ta kolejka nigdy nie maleje, cały czas jest tak samo długa, choć co rusz dochodziły nowe osoby, a i samo podpisywanie szło dosyć szybko. Po ponad dwóch godzinach resztę czekających odprawiono z kwitkiem. Pan Chmielewski był już potwornie zmęczony. To już starszy człowiek w końcu jest. Uważam, że wbrew temu co pisano w różnych artykułach na przykład
w GW, to właśnie kolejka do Papcia była najdłuższa na Targach.
Z wielką przyjemnością pomaszerowałam na spotkanie z panem Tadeuszem Baranowskim. Tutaj rysownik, już po spotkaniu, opowiada o planach związanych z wystawą swoich obrazów:
A tutaj już powstaje dla mnie dedykacja i prześliczny rysunek :)
Pan Baranowski bardzo lubi spotykać się ze swoim fanami. Niestety ze względu na kłopoty ze zdrowiem nie może tego robić tak często jakby sobie tego życzył. Dlatego bardzo się ucieszyłam, ze spotkania na Komiksowej Warszawie.
Na spotkaniu z Bogusławm Polchem i Maciejem Parowskim byłam znów już mało przytomna. Zapamiętałam z niego głównie tyle, że słaby 4 tom Funky-ego był wynikiem nieustających sporów pomiędzy rysownikiem panem Polchem, a drugim scenarzystą Jackiem Rodkiem, którzy mieli różne wizje zaprezentowania tego samego pomysłu.
Po spotkaniu podążyłam za panem Parowskim, który miał podpisywać swoim książki na innym stoisku. Pan Maciej widząc, że za nim idę zatrzymał się i wziął ode mnie komiks, po czym, ku lekkiemu zdziwieniu ludzi z Kultury Gniewu, skorzystał z lady ich stoiska i stałam się posiadaczką autografu z dedykacją. Potem pan Parowski popatrzył na mnie i powiedział: - Ale nie masz jeszcze podpisu od Bogusia. To teraz pręciutko, pręciutko po podpis od Bogusia.
No to popędziłam.
Pan Polch był w wyśmienitym humorze. Opowiadał anegdotki i rozmawiał z ludźmi czekającymi w kolejce. Był tylko jeden problem, zbliżał się koniec Targów, a ja śpieszyłam się na pociąg. Za mną stało dwóch braci, którzy z kolei śpieszyli się na autobus. Kiedy wszyscy szeptali z ulgą: - Uf, jeszcze rysuje, nasza trójka marudziła tylko - no kiedy wreszcie zacznie dawać same podpisy. Pan Polch zaczął dawać same podpisy 5 minut po tym, kiedy obaj bracia wyszli z kolejki. Zdarza się. Pan Polch powiedział, że ten oto podpis gwarantuje rysunek następnym razem. Na innym komiksie mam główkę Drolla z ta samą obietnicą. Jakoś w to nie wierzę. Kiedy nie ma już czasu na rysunki, to nie ma, co to da, jeżeli podejdę z "główką potworka" (ale się jeden z fanów na mnie spojrzał, kiedy tak powiedziałam)?
Na koniec zdjęcie rysownika Briana Bollanda, o którego rysunek były ponoć największe bitwy. Na szczęście ja nie jestem fanką Batmana.
Jeżeli będę miała taką możliwość to za rok też się wybiorę na Komiksową Warszawę, a na razie do zobaczenia na MFKiG.
trzeba mnie było zaczepić skoro i tak cały czas siedziałem przy Tadku :>
OdpowiedzUsuńA ja się zastanawiałam skąd znam tę twarz ;)
UsuńŚwietna impreza, a nawiasem mówiąc, pierwsze słyszę. O Targach głośno i pełno wszędzie, a o tym nic...
OdpowiedzUsuńTo tym bardziej się cieszę, że wrzuciłam tego posta ;)
Usuń