Oczywiście, że trudno jest pisać kiedy ma się dom, męża i troje dzieci. Wybór mojego męża, który postanowił zająć się domem, jest dla mnie prawdziwym błogosławieństwem. To prezent, dzięki któremu mogę pisać kiedykolwiek zechcę. Ale przez wiele lat musiałam narzucać sobie surową dyscyplinę. Piszę szybko i nie wierze w coś takiego jak blokada twórcza. Ja po prostu nie mogłam sobie pozwolić na taki luksus jak blokada twórcza. Kiedy masz tylko dwadzieścia minut, żeby coś napisać, to piszesz wszystko jedno czy czy to będzie coś warte czy trafi do śmieci. Po prostu musisz to zrobić, sprawdzisz później.
Staram się nie pisać w weekendy. Choć oczywiście kiedy jestem w połowie rozdziału, to zaglądam do pracowni, nie lubię pozostawiać moich bohaterów w zawieszeniu. Jestem pracoholiczką. Zaczynam nową książkę dzień po tym, kiedy kończę poprzednią. Pisanie to jest to, co najbardziej lubię robić. Moje dzieci dobrze o tym wiedzą. Niektórzy ludzie potrzebują medytacji, żeby się wyciszyć. Ja, kiedy nie piszę robię się nieznośna. Moja rodzina wie, że musi się dzielić mną z osobami, które tak naprawdę nie istnieją, ale które są bardzo realne dla mnie, w momencie, kiedy piszę ich historię.
Zwykle napisanie książki zajmuje mi około dziewięciu miesięcy. To zależy od ilość czasu, który poświęcam na poszukiwania materiałów. Zazwyczaj zresztą pracuję naraz nad więcej niż jednym tytułem.
Zaczynam pisać książkę, kiedy uda mi się ułożyć wspaniałe pierwsze zdanie. A potem już idzie, rozdział po rozdziale, dokładnie w takiej kolejności w jakiej czytacie później moją powieść. Mniej więc po 2/3 napisanego tekstu, to same postacie biorą w posiadanie tworząca się opowieść i czasami zaczyna ona zmierzać w zupełnie nieoczekiwanym kierunku. Oczywiście mogę próbować z nimi walczyć, ale przekonałam się już, że jeżeli to ja zwyciężam, książka jest w ostateczności nie tak dobra, jak mogłaby być. Wiem, że to brzmi dziwnie ale naprawdę myślę, że po pewnym czasie moje powieści piszą się same. Często mam wrażenie jakbym tylko zapisywała scenariusz filmowy, który dzieje się w mojej głowie, jakby to nie miało nic wspólnego z tworzeniem. Niektóre sceny zaskakują mnie samą, już po tym, kiedy je zapisałam - gapię się wtedy na ekran mojego komputera, zastanawiając się jak to się mogło stać.
Skąd się biorą moje pomysły? Zwykle od pytania, a co jeżeli: a co jeżeli chłopak po spartaczonym wspólnym samobójstwie zostanie oskarżony o morderstwo? Co jeżeli wymyślony przyjaciel małej dziewczynki okazałby się Bogiem? A co jeżeli adwokat stwierdzi, że system prawny nie jest najlepszy dla jego własnych dzieci? Tak to się właśnie zaczyna, od wielu pytań. A potem zanim się obejrzę, cała historia rozwija się w mojej głowie. Czasami natchnie mnie zdanie wypowiedziane przez kogoś innego, albo pojawi się w trakcie poszukiwania materiałów do innej książki.
Czytaj cały wywiad
Tłumaczenia moje własne. Bardzo wolne ;)
Z cyklu o pisaniu:
Isabel Allende o pisaniu
George R. R. Martin o pisaniu
Toni Morrison o pisaniu
Piękny cykl o pisaniu, gratulacje. Niesamowity jest ten fragment, kiedy mówi, że to wymyślone przez nią postacie piszą dalej powieść, że sama nie wie jak to się stało, że coś takiego mogła napisać. No i ten okres 9 miesięcy, skojarzenia są przekleństwem :)
OdpowiedzUsuń