sobota, 28 kwietnia 2012

Niuch - Terry Pratchett

"Jedyne, co jest ważne w walce na śmierć i życie, to żeby śmierć nie była moja" (Willkins - dżentelmen dżentelmena).

Niecierpliwe czekałam na ten kolejny tom ze Świata Dysku. Tym bardzie, że cykl ze strażą to jeden z dwóch moich ulubionych (mam nadzieję, że następną wydaną powieścią będzie Raising Taxes z Moistem von Lipwig). Powieść skończyłam dzisiaj rano i znowu się nie zawiodłam. Uśmiałam się kiedy w książce pojawił się opis lady Sybil, jak kobiety "grawitacyjnie pociągającej". Uwielbiam takie smaczki. 


Tym razem Sam Vimes wybiera się z rodziną na wakacje do posiadłości rodowej lady Sybil. Czuje się tam początkowo trochę zagubiony. Do jego uszu dochodzą obce dźwięki, a dookoła przemykają uzbrojeni ludzie (Sam musi sobie przypominać, że to "tylko" narzędzia rolnicze). Sam poznaje jednak kilka interesujących osób do których należą: pani "od kupek", pustelnik posiadający pozwolenie na okresowe wakacje, czy wreszcie młody policjant - wprawdzie niedoświadczony, ale pełen dobrych chęci, którego wspiera mama staruszka, mistrzyni w rozkładaniu przeciwnika na łopatki.
Aha i są jeszcze gobliny. Całe wzgórze goblinów i pewna brzydko pachnąca historia.  Sam początkowo stara się do niczego nie mieszać, bo w końcu jest na wakacjach, a w dodatku nie na swoim terenie. Do jego uszu zaczynają jednak dochodzić coraz bardziej niepokojące informacje. Śledztwo nabiera rozpędu.


"Jurysdykcja dobrego człowieka rozszerza się na cały świat".


Mam nadzieję, że pewnego dnia będę miała na półce wszystkie części Świata Dysku. Chociaż, jak już pisałam wcześniej, najbardziej zależy mi na dwóch cyklach. Jeszcze trochę tomów do tego brakuje, ale i tak lubię przyglądać się mojej półce. Stoją sobie takie żółtogrzebietowe i oko cieszą...


piątek, 20 kwietnia 2012

Fałdka czasu - Madeleine L'Engle

Time Quintet jest niezwykle popularną serią w Stanach Zjednoczonych. Madeleine L'Engle wydała pierwszy tom, czyli A winkle in time w 1962 roku. Powieść ta otrzymała wiele nagród, a co ważniejsze bohaterów książki pokochały kolejne pokolenia czytelników. A winkle in time opowiada historię trójki dzieci Meg, Calvina i Charlesa, którzy aby ocalić ojca dwójki z nich, a może i cały świat, muszą odbyć podróż w czasie.

L'Engle nie idzie przy tym "na łatwiznę". Traktuje swoich młodych czytelników bardzo poważnie i nie wmawia im, że bohaterowie przenieśli się w czasie za pomocą czarów, czy machnięcia magiczną różdżką. Próbuje wytłumacz to w sposób naukowy, bardzo uproszczony oczywiście, ale zawsze.

Meg nie jest lubiana w szkole, ani przez rówieśników, ani przez nauczycieli. Tak naprawdę, to większość mieszkańców miasteczka sądzi, że jest po prostu głupia, może nawet trochę opóźniona. W dodatku grozi jej, że zostanie na drugi rok w tej samej klasie. Co z tego, że potrafi rozwiązywać bardzo trudne zadania z matematyki, kiedy reszta wiedzy jakby sama uciekała jej z pamięci. Meg nie potrafi zapamiętać na dłużej informacji, które wydają się jej zupełnie bez znaczenia jak np. eksport i import w Nikaragui. Młodszy brat Meg, Charles również jest uważany za "dziwoląga".  W dodatku ojciec obojga od roku nie daje znaku życia. Po miasteczku krążą złośliwe plotki. Jak Meg ma się nie załamać w takiej sytuacji? Nie wolno jej jednak tego zrobić, bo oto okazuje się, że wszystko to co kocha jest zagrożone. Musi, dorosnąć, nabrać odwagi, zaufać własnym umiejętnościom.

A winkle in time to optymistyczna, mądra bajka, z klasycznym podziałem na zło i dobro, gdzie dobro musi zwyciężyć. Tak jak napisałam wcześniej, jest to niezwykle popularna powieść w Stanach Zjednoczonych. Czytałam wiele wpisów na portalach społecznościowych, których autorzy podkreślali, że ta książka pomogła im nabrać im pewności siebie. Może więc warto zachęcić do jej przeczytania też polskie dzieci? W Polsce "Fałdkę czasu" wydało wydawnictwo Prószyński i S-ka.


czwartek, 19 kwietnia 2012

Samo ostrze - Joe Abercrombie

Przyznaje, że dotarłam tylko do dwusetnej strony i postanowiłam nie czytać dalej. Już tłumaczę dlaczego.

Do tej pory nie zdarzyło mi się przy czytaniu zwracać uwagi na styl. Nie oceniałam nigdy tego jak dana powieść jest napisana, tylko czy opowiada ciekawą historię czy nie. Wychodzi na to, że to tej pory miałam po prostu trochę szczęścia i trafiałam na dobrze napisane książki. Tak było aż do teraz.

Zainteresowałam się Samym ostrzem, bo powieść ta była nam liście książek polecanym przez Georga R. R. Martina i wysoko ocenianą na  BiblioNetce.
Tymczasem, co kilka stron natrafiam na jakieś "kwiatki".  Zastanawiam się tylko, czy to wina tłumacza, czy oryginał tez był tak kiepsko napisany? Na przykład:

"Nie zawracał sobie tym głowy. Jego rozmyślania przerwały schody".
 Znaczy się schody zrobiły tak:
"Sprawiał wrażenie bardziej przemoczonego niż mądrego i z pewnością nie wydawał się potężny ponad ludzkie marzenia".
Bardziej przemoczony niż mądry, a "co ma piernik do wiatraka"?
"Widzę pana jutro rano o szóstej, trzeźwego jak lód".
Podejrzewam, że w oryginale mogło być: "as fresh as ice is cold". Ja bym to przetłumaczyła jako: "rześkiego jak poranek". Brzmi "bardziej po polsku".
"Luther zdawał się zaskoczony tym, że nie żyje".
Naprawdę? (I nie to żaden spojler, Luther ma się w tym rozdziale całkiem dobrze).
Kilkanaście stron dalej:
"Czuł się niemal tak, jakby żył".
Nie, to nie jest powieść o Zombi.
"W powietrzu przepłynęły huragany śmiechu, stłumione przez odległość".
To się nazywa śmiech.


Na stronie amerykańskiego Amazonu można podejrzeć pierwsze strony powieści.
"Shit" - said Logen. He threw himself to one side..."
Co przez polskiego tłumacza zostało przetłumaczone jako:
"-Niech to- rzucił Logen i uskoczył w bok...".
 Od razu przypomina mi się występ Macieja Stuhra i jego tłumaczenie amerykańskich filmów.
Tłumacz nadużywa też słowa "niemal". Czasami miałam wrażenie, że jest "niemal" na każdej stronie.

Dobrze, ale o czym w ogóle jest ta powieść. Poznajemy trzech bohaterów. Pierwszy z nich Logen Dziewięciopalcy zabłądził gdzieś na północy.  To taki samotny wojownik mściciel. Jego zdolności przywoływania dusz z zaświatów zainteresowały największego maga, który postanawia go odszukać.

Glokta był niegdyś znakomitym szermierzem i zdobywcą kobiecych serc. Dostaje się do niewoli. Kiedy z niej powrócił był wrakiem człowieka. Obolały i okaleczony.  Jego psychika była jednak silna. Ta jego wytrzymałość zwróciła na niego uwagę Wielkiego Inkwizytora. Wkrótce on również podejmuje pracę  inkwizytora. Jest bardzo skuteczny, nie przysparza mu to jednak wielu przyjaciół.

Luthal - to bogaty syn arystokraty. Przygotowuje się do turnieju szermierczego, bo tego oczekuje on niego ojciec. W zasadzie niewiele o nim  można napisać. Poza tym, że lubi się bawić i nie potrafi rozmawiać z kobietami.

Ze smutkiem muszę stwierdzić, że dalszy los tych postaci zupełnie mnie nie interesuje.

Samo ostrze / Joe Abercrombie
tł. Jan Kabat
Warszawa: ISA, 2008, s.574

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Kabul beauty school - Deborah Rodriguez

Przyznam się szczerze, że były momenty, kiedy zastanawiałam się, czy nie porzucić tej powieści. Cieszę się jednak, że doczytałam do końca. Ciężko jest, kiedy czyta się wspomnienia, nie oceniać samej autorki. Deborah Rodriguez sama siebie opisuję, jak osobę, która nie potrafi pozostawać długo w jednym miejscu. Dlatego, jeszcze w Stanach zmieniała często pracę i tak naprawdę nie wiedziała co mogłaby w życiu robić. Dwukrotnie rozwiedziona, bez gruntownego przemyślenia sprawy, ponownie wstąpiła w związek małżeński i to z mężczyzną z zupełnie innego kręgu kulturowego. Nie wróżyłam temu związkowi wiele szczęścia, a sam pomysł uznałam za przejaw emocjonalnej niedojrzałości. Wbrew jednak moim obawom, z powieści wynika, że akurat w tej kwestii autorka miała trochę szczęścia.

Nie o trzecim małżeństwie jest to jednak książka (chociaż jest zawsze gdzieś w tle), ale o Szkole Piękności w Kabulu. Deborah Rodriguez wyjechała z misją do Afganistanu na krótko po 11 września 2001 roku. Jak sama przyznaje, kiedy dowiedziała się o takiej możliwości, nie wiedziała nawet gdzie na mapie znajduje się Afganistan. To też dla mnie stawia autorkę w mało korzystnym świetle: wybierać się na dłużej do zupełnie obcego kraju, bez w miarę dokładnej wiedzy na jego temat. Nie mogę jednak nie podziwiać jej determinacji i zdolności organizacyjnych.

W Afganistanie zawody kosmetyczki czy fryzjerki były jednymi z nielicznych zawodów dostępnych dla kobiet. Salonów było jednak bardzo mało, bo wcześniej dorobiły się niezbyt pochlebnej opinii (zdarzało się, że były tylko przykrywką dla domów publicznych). Te, które funkcjonowały, oferowały dość marną obsługę i były prowadzone przez osoby bez odpowiedniego przygotowania i wykształcenia. Matka autorki prowadziła podobny salon w Stanach Zjednoczonych, tak więc pani Deborah Rodriguez doskonale się na tym znała. Postanowiła założyć profesjonalną szkołę dla fryzjerek i kosmetyczek, żeby dać szansę kobietom zarobienia własnych pieniędzy. Udało się poprowadzić 3 kursy, każdy po 20 tygodni. Chętnych było dużo, dużo więcej niż wolnych miejsc. Deborah musiała dokonywać selekcji i robiła to z bólem serca, bowiem pozyskane środki nie dawały jej nieograniczonych możliwości.

Podczas trwania kursów przez szkołę przewinęło się kilkadziesiąt młodych kobiet. Poznajemy ich historie, najczęściej nie do pozazdroszczenia. Deborah Rodriguez pisze, że kilku z nich się udało. Mają własne, dobrze prosperujące zakłady. Czy to dużo, czy mało? Jeżeli nawet statystycznie mało, to każda z tych szczęśliwie zakończonych historii jest tego warta. Ja tak uważam. Deborah Rodriguez musiała sama też sporo poświęcić. Zostawiła dwójkę swoich synów, już wtedy nastolatków pod opieką pierwszego męża. Nie mogła wrócić do kraju, kiedy spłonął dom jej matki, ani na pogrzeb ojca. W wywiadzie zamieszczonym na końcu książki, podkreśla jak bardzo jej to ciąży. Deborah Rodriguez pisze o kobietach w Afganistanie:

"There are huge celebrations when a baby boy is born. Hundreds of people go to the parents' house and bring gifts to the family. But when a girl is born, the moter is often in tears for months. The family scolds her for not producing a son; if she continues to birth girls, her husband often takes another wife. [...] From birth on, a girl understands that she has very little value - until someone approaches her parents to arrange a marriage. Then her value is demonstrated by the kind of dowry her family is offered. She will wear a lot of this dowry at her wedding parties, including the gold jewelry and fine clothes that the groom's family has given her. If a girl isn't draped in gold, then everyone assumes she isn't worth much"1).

Jeżeli zaciekawiła Was ta historia możecie obejrzeć też zdjęcia na oficialnej stronie autorki. 

1) Rodriguez, Deborah: Kabul beauty school. New York, 2007, s.288.

Recenzja też na:

My - Eugeniusz Zamiatin

"Świadomość indywidualna - to tylko choroba. Czyż to nie jasne?" 1)

Książkę przeczytałam zachęcona tą oto recenzją. W bibliotece było dostępne tylko wydanie z 1985 roku Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Przeczytanie książki wymagało trochę samozaparcia. Mały, maszynowy druk, brak interlinii. Chociaż, biorąc pod uwagę, że to wydanie z drugiego obiegu, całość prezentuje się całkiem nieźle.

Zamiatin wydał swoją powieść w 1921 roku, 26 lat przed Folwarkiem Zwierzęcym Orwella, 11 lat przed Nowym wspaniałym światem Aldousa Huxleya. Autor opisuje wizję świata "idealnego", matematycznie uporządkowanego, gdzie nie ma miejsca na indywidualność.

"Ja, D-503, konstruktor Integralu - jestem tylko jednym z matematyków Państwa. Moje pióro nawykłe do cyfr nie jest zdolne stworzyć muzyki asonasów i rymów. Spróbuje tylko notować to, co myślę - czy raczej to, co my myślimy- właśnie tak: my, i niech to MY stanie się tytułem moich notatek". 2)

Bohater powieści ∆-503 (w moim wydaniu D-503) jest szczęśliwym członkiem społeczności miejskiej za szklanym murem - Państwa Jedynego. Miasta zamknęły się po wielkiej wojnie 200-letniej spowodowanej klęską głodu. Ocalało z niej 0,02 procent ludzkości, które następnie zamknęły się w szklanych miastach. Przywódcy społeczności od kilkuset lat, które minęły od wojny, zastanawiają się jak uczynić mieszkańców miasta szczęśliwymi. Organizują im więc czas, niszczą zawiść i pożądanie (własność nie istnieje, nie ma też stałych związków), uczą jednomyślności od małego (dzieci odbiera się rodzicom tuż po urodzeniu).

"Jasne: powodów do zawiści nie ma już żadnych, mianownik ułamka szczęścia sprowadzony został do zera - ułamek zmienia się we wspaniałą nieskończoność. To właśnie, co dla starożytnych stanowiło źródło niezliczonych kretyńskich tragedii - u nas sprowadzono do harmonijnej, przyjemnie pożytecznej funkcji organizmu, podobnie jak sen, prace fizyczną, odżywianie się, defekację itd. Na tym przykładzie widzicie, jak wielka siła logiki oczyszcza wszystko, czegokolwiek dotknie. O, gdybyście wy, nieznani, poznali tę cudowną siłę, gdybyście wy także nauczyli się podążać za nią!" 3).

D-503 jest szczęśliwy, do momentu, kiedy przypadkowe spotkanie sprawia, że zaczyna on częściej korzystać ze swojej wyobraźni. Pojawiają się sny (w tym świecie uważane za przejaw choroby). Zastanawia się "co by było jeżeli..." i czy z uczuciem można walczyć. Z doniesień prasowych wynika, że nie tylko on jest "chory". Krążą plotki, że jacyś ludzie przedostają się za mur. Państwo postanawia działać, przypomnieć swoim obywatelom, że są zobowiązani być szczęśliwymi w odgórnie określony sposób.

Eugeniusz Zamiatin był z wykształcenia inżynierem. W czasie Rewolucji 1905 roku został aresztowany i wydalony z kraju. Wrócił i zamieszkał w Petersburgu nielegalnie, został ponownie wydalony z kraju i znów wrócił. Jego powieść My  trafiła na listę książek zakazanych. Zamiatin postarał się aby powieść przeszmuglować  do Stanów Zjednoczonych, gdzie została wydana w 1924 roku. W 1931 Zamiatin napisał list do Stalina z prośbą o pozwolenie na opuszczenie Związku Radzieckiego. Pozwolenie otrzymał. Zmarł w Paryżu, 6 lat później.

Od wyjazdu do Francji, w ZSRR,  jego nazwisko było tabu i nawet po śmierci Stalina, nie trafił na listę zrehabilitowanych pisarzy 4). 

Bardzo się cieszę, że dowiedziałam się o istnieniu tej powieści. Nigdy wcześniej nie słyszałam o Zamiatinie. A tu proszę, powieść dużo wcześniejsza, niż znany z lektur szkolnych Nowy wspaniały świat i powieści Georga Orwella. Dlatego właśnie warto czytać blogi, nigdy nie wiadomo, co ciekawego można odkryć.


1) Zamiatin, Eugeniusz: My. Warszawa, 1985, s.57.
2) Tamże, s.[1].
3) Tamże, s.12.
4) Slonim, Marc: Zamyatin, Yevgeni Ivanovich. In: Encyclopedia Americana. T.29, Danbury, 2003, s.745.

piątek, 13 kwietnia 2012

Niewinność zagubiona w deszczu. Eduardo Mendoza przedstawia: melodramat

We wstępie powieści Niewinność zagubiona w deszczu autor Eduardo Mendoza podkreśla, że powieść ta miała być początkowo sztuką teatralną. Stąd taka oszczędność scenerii i mała liczba postaci.

Jak na melodramat przystało jest to opowieść o miłości. Przełożona klasztoru, siostra Consuela puka do drzwi miejscowego bogacza don Augusta. Consuela ma wspaniały plan przekształcenia nierentownego szpitala na dom spokojnej starości. Na realizację potrzebuje pieniędzy. Zamykają się przed nią kolejne drzwi, ale Augusto obiecuje jej pomoc.

Consuela, sam nie widząc kiedy, wpada w sidła uwodziciela. Jest  to oczywiście zakazana miłość. Nie brakuje też w tej opowieści bólu serca, miłość, tęsknoty i zwątpienie. Eduardo Mendoza  pilnuje jednak żebyśmy nie wpadali w zbytnią egzaltację. O cierpieniach serca pisze lekko, chociaż traktuje swoich bohaterów bardzo poważnie. Przewrotna to opowieść  i krótka (dwie godziny czytania) była dla mnie jak orzeźwiający spacerek po ciężkim marszu powieści George R. R. Martina (gdzie rzezie, zgliszcza i takie tam).

Taniec ze smokami - George R. R. Martin. Smoki rozpościerają skrzydła

Każdy, kto zobaczy amerykańskie wydanie Dance with dragons może się trochę przestraszyć. Porządna, gruba oprawa i 959 stron samego tekstu (bez dodatków). Niezwykle musi wyglądać taki set złożony z 5 tomów Pieśni w twardej oprawie. A są jeszcze wydania kolekcjonerskie. Marzenie! Powróćmy jednak do rzeczywistości.

Na co możemy liczyć w tym tomie?  Pamiętam, że kiedy czytałam Ucztę dla wron, cały czas myślałam: ale co się dzieje z Tyrionem, z Daenerys? Tym razem, zastanawiałam się: bardzo fajnie, ale co z Samem, Sansą? Nie dogodzisz. Nie ma w Tańcu ze smokami wielkich bitew, ani spektakularnych pokazów magii. Są za to spiski i zdrady, pułapki wewnątrz pułapek. I oczywiście smoki, które wreszcie rozpościerają skrzydła.

Martin wprowadza również nowych bohaterów. Nic nie napiszę na  ten temat, żeby nie zepsuć niespodzianki. Przyznaje jednak, że były podczas czytania momenty, kiedy myślałam sobie: po co oni jeszcze tutaj potrzebni, i tak się już czasami gubię w tej masie drugoplanowych  bohaterów.

A na koniec pokażę jakie ciekawe wydania Pieśni lodu i ognia proponują zagraniczny wydawcy (dlaczego nie polscy?)

Najpierw brytyjskie wydawnictwo Harper Collins:


Amerykańskie wydawnictwo Random House Publishing Group:
Małe amerykańskie wydawnictwo z Michigan Subterranean Press wydało:

To wydanie było bogato ilustrowane (ilustrator: Tom Canty). Wybrane grafiki można obejrzeć tutaj

Znalazłam blog, którego autor próbował zebrać wszystkie wydania Gry o tron. Można na nim również obejrzeć okładki. Ach pozazdrościć...








czwartek, 12 kwietnia 2012

Zeszyty don Rigoberta - Mario Vargas Llosa. Klucz do powieści


Zeszyty don Rigoberta  to już było moje trzecie podejście do twórczości peruwiańskiego noblisty Mario Vargas Llosy. Dwa pierwsze nie były szczególnie udane. Mniej więcej do połowy  Pochwała macochy zaciekawiła mnie swoją oryginalnością. Najlepsze były teksty towarzyszące konkretnym obrazom, których reprodukcje były umieszczone w książce (brawo dla wydawcy). I nagle, przy okazji jednego z nowoczesnych malowideł, natrafiłam na opis tak obrzydliwy, że do tej pory napełnia mnie niesmakiem. Postanowiłam spróbować czegoś innego i sięgnęłam po Kto zabił Palomino Molero? Powieść reklamowano jako kryminał, choć moim zdaniem trudno jednoznacznie powiedzieć czy  bliżej mu do kryminału czy jest to raczej powieść  z podtekstem politycznym wymierzona w system władzy tamtych czasów. Załóżmy, że to nietypowy kryminał, nie w tym jednak tkwi problem. Powieść rozpoczyna  opis martwego ciała pechowego śpiewaka. Opis niezwykle drobiazgowy, gdzie z sadystyczną precyzją opisano stopień okaleczenia ofiary i tortury, które musiały poprzedzać egzekucję. Po takiej lekturze postanowiłam sobie: ostatni raz sięgam po powieść Vargas Llosy. Do trzech razy sztuka.

Na szczęście tym razem było dużo lepiej. Zeszyty don Rigoberta to interesująca powieść.  Co wcale nie oznacza, że coś mnie nie "uwierało" w trakcie jej czytania. Nie potrafię tego lepiej określić, ale miałam wrażenia, że brakuje mi "klucza" do tej powieści. W recenzjach cytowanych przez polskiego wydawcę książki często pada określenie powieść erotyczna. Mamy więc trop pierwszy:
1. Powieść erotyczna

"Don Rigoberto zuchwale wcielał w życie swoje ekstrawagancje a doñę Lukrecje od dziecka fascynowały skrajne przepaści, balansowanie na balustradzie mostu" 1).

 Don Rigoberto ubóstwiał swoją żonę Lukrecję. Kochał jej wdzięk i pogodne usposobienie, ale nade wszystko pragnął jej ciała. To doña Lukrecja zamieszkiwała świat jego erotycznych fantazji.  Wyobrażał ją sobie w różnych sytuacjach, w ramionach innych mężczyzn, podczas gdy on przyglądał się temu, oceniał. Don Rigoberto kolekcjonował dzieła sztuki o wydźwięku erotycznym. Namawiał swoją żonę, żeby odgrywała sceny ze znanych mu obrazów. Patrzył i podziwiał, prowadził bogate życie seksualne i był szczęśliwy.

Jedna z amerykańskich recenzentek z oburzeniem napisała: "To jest zimna, sprytnie napisana, narcystyczna książka. Czysta pornografia, której treść stanowią erotyczne fantazje i nic więcej" 2).

Myślę, że to jednak zbyt surowy osąd, a w powieści chodzi o coś więcej. Postanowiłam poczytać wywiady i opracowania na temat twórczości Mario Vargas Llosy. Ciekawe jest to, co autor sam mówi o literaturze:
2.Literatura jako bunt przeciwko rzeczywistości

"Pisanie powieści jest aktem buntu wobec rzeczywistości, wobec Boga, wobec boskiego stworzenia, jakim jest rzeczywistość. Jest pokusą naprawy, zmiany lub obalenia rzeczywistości prawdziwej, zastąpienia jej przez rzeczywistość fikcyjną, którą powieściopisarz tworzy. Jest on dysydentem: tworzy iluzoryczne życie, tworzy światy werbalne, ponieważ nie akceptuje życia i świata takimi, jakie są" 3).

Słynne notatki don Rigoberta to cięte filipiki przeciwko  przedstawicielom różnych zawodów, stowarzyszeń i grup. Między innymi swoje mowy wygłasza Rigoberto do feministki, ekologa, biurokraty, sportowca,  patrioty i czytelnika Playboya. Wszystkim wytyka  to, że poddali się woli większej społeczności i zostali przez nią zmanipulowani. Język notatek jest ostry i humorystyczny, choć jest to humor, który może odpowiadać fanom programów rodzaju talk-show, w którym prowadzący nie ma oporów przed obrażaniem zaproszonych do studia gości.

Don Rigoberto odgradza się od świata, biurowej codzienności na którą jest skazany, ale która nie sprawia mu przyjemności. Tworzy sobie wygodną enklawę: piękna żona, duży dom, 4000 książek, 100 reprodukcji.  Opowiada się za wolnością jednostki, za indywidualizmem, i pogonią za przyjemnością poprzez obcowanie ze sztuką i literaturą. W tym wyraża poglądy samego autora 4). Tak jak i Vargas Llosa don Rigoberto sprzeciwia się prawu, która stawia dobra ogółu ponad dobro jednostki. W swoich notatkach próbuje przekonać odbiorców tych nigdy nie wysłanych listów, że powinni zaryzykować wszystko w obronie własnego indywidualizmu, nawet poczucie bezpieczeństwa, które daje grupa. Czy sam jednak postępuje według tej zasady? Przecież potępia fetyszystę, o którym pisze w jednym ze swoim notatek. Oczywiście, nie sam fakt że ten jest fetyszystą. Raczej to, że ów nieszczęśnik  nie potrafił zbudować sobie bezpiecznej enklawy, nie zamknął swoich potrzeb w pokojach własnej wyobraźni. Ujawnił się publicznie i przez to skazał na więzienie.

Przyznam, że problem "klucza" do powieści zastanawiał mnie już podczas samej lektury książki. W pewnym momencie natrafiłam na ciekawy cytat i od razy pomyślałam: to musi być to!
3. Życie jako gra

"Doña Lukrecja wspominała pierwszy okres po ślubie, kiedy zaczęła odkrywać drugie oblicze męża, pamięta rozmowę na temat Homo ludens, książki Johana Huizingi, jednej z pierwszych, o których przeczytanie Rigoberto ją poprosił, przekonując, że dwie idee - świętej przestrzeni i życia jako gry - zawierają klucz do ich szczęścia" 5).

Tematykę pracy Johana Huizingi, wydanej po raz pierwszy w 1938 roku, pamiętałam jeszcze z wykładów z czasów studenckich. Huizinga zakładał, że gra jako taka jest starsza od kultury. Zaryzykował nawet twierdzenie, że ta ostatnia się od gry wywodzi. Huizinga pisze: "Zabawa jest zajęciem duchowym, nie ma, jako taka, żadnej funkcji moralnej, nie jest ani cnotą, ani grzechem" 6). A jeżeli tak, to czym były fantazje erotyczne don Rigoberta jak nie grą właśnie? Lukrecja zakładała na twarz maski, wcielała się różne postacie. Dom Rigoberta był sceną, na której on ustanawiał zasady, tak jak w grze. "Inność i tajemniczość zabawy uwidacznia się najwyraźniej w przebraniu. Dopełnia ono niezwykłości zabawy. Człowiek przebrany lub zamaskowany gra inną jakąś istotę. Jest inną istotą. We wszystkim co łączy się z maską i przebraniem, strach dziecięce, niepohamowana wesołość, święty obrządek i  mistyczna fantazja są nierozerwalnie ze sobą przemieszane" 7). Gra była sprawiała, że życie Rigoberta było piękniejsze, ciekawsze, a przynajmniej on sam tak uważał. Najważniejsze jednak było to, że to on ustanawiał zasady. Tak było jednak tylko do czasu...
4. Problemy z Fonsitem

"- Czy on jest potworem? - zapytał z niepokojem don Rigoberto. - Czy zdaje sobie sprawę, co wyprawia, co wygaduje? Robi to wszystko świadomie, przewiduje konsekwencje? A może jednak nie? Może to po prostu psotnik, którego psoty niechcący przybierają straszliwe rozmiary?" 8).

W obu powieściach, bo Zeszyty don Rigoberta są kontynuacją Pochwały macochy, nigdzie nie jest podany wiek syna Rigoberta - Fonsita. W jednym z notatek Rigoberto nawiązuje do rozprawy nauczycielki, która uwiodła 10-letniego ucznia. Dlatego pewnie niektórzy krytycy uznali, że ta informacja wskazuje również na wiek Fonsita.  Nigdzie nie jest to jednak podane wprost, a przynajmniej ja nie znalazłam takiej informacji.  A jest to bardzo istotne dla nas czytelników, którzy nie wiedzą czy  mają wybuchnąć świętym oburzeniem, czy może jednak nie. Wiemy, że Fonsito nie skończył jeszcze szkoły, ma twarz aniołka i niewinną dziecinną buzię. Ani jego zainteresowania, ani zachowanie nie mają jednak nic z niewinnego chłopczyka. Przede wszystkim uwodzi macochę i doprowadza do jej rozstania z ojcem. Zna mroczne sekrety obydwojga, ich erotyczne fantazje. Manipuluje dorosłymi z niebezpieczną łatwością. Martí-Peña nazwał go satyrem. Moim zdaniem Fonsito bardziej przypomina Amora i to nie niewinnego grubaska z łukiem z walentynkowych pocztówek, ale przebiegłego i złośliwego rzymskiego boga miłości.



Myślę, że wbrew temu, co myślałam przed lekturą, to nie będzie moje ostatnie spotkanie z twórczością Mario Vargas Llosy. Zastanawiam się tylko co teraz: Pantaleon i wizytanki czy Listy do młodego pisarza?




Przypisy
1) Vargas Llosa, Mario: Zeszyty don Rigoberta. Kraków, 2010. s.160.
2)Angier, Carole. "The Purest Pornography There Is." Spectator 281.8868 (25 July 1998): 32. Rpt. in Contemporary Literary Criticism. Ed. Janet Witalec. Vol. 181. Detroit: Gale, 2004. Literature Resource Center. Web. 11 Apr. 2012.
Document URL: http://go.galegroup.com.vlib.interchange.at/ps/i.do?id=GALE%7CH1100053561&v=2.1&u=wash89460&it=r&p=LitRC&sw=w
3) Kurek, Marcin: Powieść totalna: wokół narracyjnych teorii Ernesta Sabato i Maria Vargasa Llosy. Wrocław, 2003. s.86.
4)Martí-Peña, Guadalupe. "The Power of Imagination: Mario Vargas Llosa." Romance Notes 49.1 (Fall 2009): 101-109. Rpt. in Contemporary Literary Criticism. Ed. Jeffrey W. Hunter. Vol. 318. Detroit: Gale, 2012. Literature Resource Center. Web. 11 Apr. 2012.
Document URL: http://go.galegroup.com.vlib.interchange.at/ps/i.do?id=GALE%7CH1100107398&v=2.1&u=wash89460&it=r&p=LitRC&sw=w

5) Vargas Llosa, Mario: Zeszyty don Rigoberta. Kraków, 2010. s.197.
6) Huizinga, Johan: Homo ludens: zabawa jako  źródło kultury. Warszawa, 1967. s. 19
7) Huizinga, Johan: Homo ludens: zabawa jako  źródło kultury. Warszawa, 1967. s. 28
8) Vargas Llosa, Mario: Zeszyty don Rigoberta. Kraków, 2010. s.360.


środa, 4 kwietnia 2012

Uzbrojony ogród - raj zdobyty, raj utracony

Uzbrojony ogród francuskiego rysownika Davida B. składa się z trzech historii: Zamaskowany prorok, Uzbrojony ogród i Zakochany bęben.

Pewnego razu z nieba spadł długi kawałek tkaniny i niczym woal owinął głowę biednego farbiarza. Hakim próbował ściągnąć go, ale nic to nie dało. Było to tak niezwykłe, że ludzie uznani, że był to znak dany od Boga, a sam Hakim jest nowym  prorokiem. Odważni wojownicy zaglądali prorokowi pod woal. Komnata pełna była trupów śmiałków. Jeden z kalifów postanowił zwyciężyć armię Proroka. Walka to była trudna, bo jakże pokonać istotę tak niezwykłą?

Zamaskowany prorok jest jak baśń z Tysiąca i jednej nocy. Orientalna przypowieść z niezwykłym zakończeniem.

Adam i Ewa - pierwsi mieszkańcy mitycznego raju nawiedzili raz czeskiego kowala i opowiedzieli mu o rajskim ogrodzie. Kowal postanowił dotrzeć tam za wszelką cenę. Zebrał grupę wiernych i ruszył w drogę.A były to niespokojne czasy początku XV wieku i wojen religijnych. Zanim adamici dotarli na miejsce byli zbrukani krwią i tę krew i doświadczenie przemocy wzięli ze sobą do raju. Za nimi ruszył oddział husytów z Janem Žižką na czele.
Zwróciliście może uwagę na tych niezwykłych mieszkańców krańców świat? Miałam kiedyś w rekach reprint Kroniki Świata ("Liber cronicarum cum figuris et ymaginibus"), niezwykłego dzieła Hartmanna Schedela z 1493 roku. Tam zupełnie na poważnie opisane były dalekie ludy, również te jednonogie i bezgłowe. Były nawet odpowiednie ryciny. Przedstawione na nich postacie były dokładnie takie jak te na kadrze powyżej.

Przeczytałam również, że naprawdę Jan Žižka polecił, aby po jego śmierci, z jego skóry zrobiono bęben. W historii Zakochany bęben, instrument ten wiedzie dość intensywny żywot. Przede wszystkim jest zamieszkały przez ducha Jana Žižki. Prowadzi do boju swoją armie, zagrzewa do walki. Wreszcie duch  zakochuje się w pięknej młodej dziewczynie i razem z nią przemierza świat.

Jeżeli lubicie taką niepowtarzalną mieszankę wątków z baśni, legend i niezwykłej wyobraźni samego autora, to przeczytajcie  Uzbrojony ogród.


Uzbrojony ogród: i inne historie / David B.
Warszawa: Kultura Gniewu, 2009
s.112

Ponieważ jutro już wyjeżdżam na święta i przez ten czas mam zamiar nie zaglądać do internetu już teraz życzę wszystkim:

z okazji Świąt Wielkanocnych
radości i pogody ducha,
aby uśmiech i wiosenny optymizm
były obecne każdego dnia!

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Krakers 38

Zupełnie nie pamiętam gdzie znalazłam informację o antologii komiksu Krakers 38. Zachęciła mnie okładka, ale nadal nie byłam pewna czy warto. O Krakersie, chociaż to już 38 numer, słyszałam pierwszy raz w życiu. W dodatku nazwa jednoosobowej agencji wydawniczej "Michaś potrafi" nie brzmiała zbyt poważnie. Na szczęście wydawca pan Michał Antosiewicz umieścił na swojej stronie wybrane plansze z numeru. Zaryzykowałam. 


Kiedy otworzyłam paczkę musiałam przyznać, że jak na wydanie amatorskie Krakers 38 wygląda bardzo porządnie. Zabrałam się więc za czytanie. A o to moje bardzo subiektywne odczucia:
Na początek uśmiałam się z przygód Gwidona i Kleksa:
Pomysł ze złotą rybka, która miała wiele życzeń był naprawdę niezły. Nie jestem fanką historii o zombi, ale komiks pana Marka Turka był  zabawny. Bardzo podobały mi się krótkie komiksy pana Jarosława Gacha, który był również autorem okładki. Mój osobisty postulat brzmi: więcej Gacha!

"Kosmiczny kumpel" to taka typowa przygodówka dla młodzież i jako taka też dobra. Przeczytałam z ciekawości "Wielesława", (autor Roman Surżenko rysuje plansze do Louve - serii pobocznej Thorgala). Autorowi "Mariana nieśmiałe przypadki" mam za złe zakończenie. Zawsze uważałam, że tak kończą opowieść autorzy, którzy nie wiedzą jak  wyplatać bohatera z galimatiasu, w który sami go wpędzili. To "pójście na łatwiznę" jest moim zdaniem. "Jaśniejsza strona" była trochę za melodramatyczna, a "Istotą niedoskonałym" nie dałam rady, chociaż lubię sci-fi. Może dam im później jeszcze jedną szansę.
Więcej plansz można zobaczyć na stronie wydawcy.

Zakupu nie żałuję i bardzo jestem ciekawa, czyje prace będą w numerze 39.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...