poniedziałek, 13 czerwca 2011

Stare, ale dobre - Planeta śmierci

Lata 60-dziesiąte były ponoć złotymi latami fantastyki naukowej. Ostanio czytam właśnie te starsze tytuły i jak na razie się nie zawiodłam. Ostatnio przemierzałam niebezpieczne światy razem z Johnsonem dinAlt, nałogowym graczem i szulerem. Jednak to właśnie on najlepiej sprawdza się w śmiertelnie niebezbiecznych światach, kolejnych Planetach Śmierci.

Uwielbiam fragmenty, gdzie bohaterowie posługują się techniką przyszłości. W pierwszym tomie Johnson udaje się do restauracji. Wybiera stolik, wykręca na okrągłej tarczy telefonu numer dania. Po posiłku, cierpliwie wrzuca monety do samoobsługowej maszyny. W trzecim tomie pojawia się Biblioteka. Biblioteka, to mały robocik, przypominający z opisu R2-D2. Biblioteka dostarcza informacji ze wszystkich publikacji, jakie wcześniej "przeczytała". Wystarczy tylko zapytać. Jeżeli kiedykolwiek powstanie film na podstawie książek Harrego Harrisona, to mam nadzieję, że scenarzysta zostawi wszystkie te smaczki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...