Northanger Abbey - adaptacje filmowe - Klub Jane Austen
Dobrze, przyznaje, to jeden z tych filmów, który oglądałam już ponad
20 razy. Nie mam nic do zarzucenia tej brytyjskiej adaptacji z 2007
roku. Bardzo dobrze dobrani aktorzy i to zarówno pod względem wieku jak
i urody. W powieści nie ma nic o tym, że John Thorpe był taki mało
urodziwy, powinien za to być bardziej gburowaty. Ale ta mała zmiana w
niczym nie zaszkodziła całości. Niektórzy blogerzy uważają, że aktorka
grająca Eleonorę była za stara do tej roli. Nie zgadzam się z tym.
Eleonora była już dojrzałą, doświadczoną kobietą i na taką wyglądała.
Na innych blogach czytałam też, że scenarzysta Andrew Davies odarł
Catherine z
niewinności, wprowadzając scenę z balią, dając w ten sposób do
zrozumienia, że w dziewczęciu budziła się kobieta. Ja nie mam takich
zastrzeżeń, w końcu miała to być postać z krwi i kości. Bardzo lubię
scenę pierwszego tańca Catherine i Henrego. Jak można było nie polubić Henrego od pierwszego wejrzenia? W dodatku uśmiech J.J. Feilda jest
naprawdę zniewalający. Zauważyliście utwór przy którym tańczą
Henry i Catherine (w jednej z kolejnych scen)? Dokładnie ten sam, co w adaptacji BBC "Dumy i
Uprzedzenia". Pewnie taki wewnętrzny żart :) Carey Mulligan jest świetna jako Isabella. Jej zachowanie, strój, sposób wysławiania się - wszystko dobrze określa jej charakter.
Jest jeszcze jedna adaptacja, też produkcji brytyjskiej z 1986. Polecam tylko zagorzałym fanom. Naprawdę trudno przez to przebrnąć. Fryzury, makijaż, wszystko według mody z lat 80-tych. Czyli Catherine ma na przykład oczy pomalowane "na pandę", a zainteresowanie okazuje wyraźnym wytrzeszczem. Autor dialogów uznał widać, że widz sam się nie domyśli pewnych rzeczy, jak choćby tego, że John "polował" na pannę z dużym posagiem i postanowił, że wszystko powinno być powiedziane wprost. Szkoda. Motyw przyjaźni z Isabellą jest ledwie zaznaczony, a większość akcji rozgrywa się w samym opactwie. Za to pomysł wstawek jak z prawdziwej powieści gotyckiej został także wykorzystany w tej późniejszej adaptacji z 2007.
Teraz co do samych tych wstawek, które moim zdaniem są zabawne i dodają filmowi uroku. Zastanawiam się, czy scenarzysta nie wzorował się na obrazach znanych mistrzów. Weźmy chociażby taką scenę (przewińcie na 5,40):
Czy nie przypomina ona obrazu Henrego Fuseli "Nocna mara"?
Tylko tego konia brakuje. Niestety nie udało mi się znaleźć więcej obrazów na poparcie mojej teorii, ale może wam się coś kojarzy?
Ależ mam po Twoim poście ochotę na ponowne obejrzenie serialu z 2007, a podobieństwo pomiędzy sceną serialu i obrazem H.Fuseli rewelacyjnie wyśledziłaś.
Ależ mam po Twoim poście ochotę na ponowne obejrzenie serialu z 2007, a podobieństwo pomiędzy sceną serialu i obrazem H.Fuseli rewelacyjnie wyśledziłaś.
OdpowiedzUsuńNa pochmurne, jesienne wieczory film jak znalazł :)
UsuńUwielbiam ten film. Dobrze że sobie przypomniałam to obejrzę... Chyba... Piąty raz.
OdpowiedzUsuńJa tę należę do fanów tego filmu. Wyborna uczta :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam niemalże wszystkie filmy na podstawie dzieł Austen! A adaptacja 2007 roku jest prześwietna, nie ma porównania z tą z 1986.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)