Po powieści Mo Yan "Obfite piersi, pełne biodra", nabrałam ochoty na prawdziwą opowieść z tamtych czasów. Nazywam się numer cztery to wspomnienia Ting-Xing Ye z czasów klęski głodu i Wielkiej Rewolucji Kulturalnej w Chinach. Ting-Xing Ye jest córką właściciela fabryki. W wyniku obowiązkowej nacjonalizacji, państwo przejmuje fabrykę ojca. Ojciec Ye popada w depresję, ciężko choruje i wkrótce umiera. Wdowa zostaje sama z czwórką dzieci i wkrótce też podąża za mężem. Sierotami zajmuje się przyszywana babka. Rodzina Ting-Xing z zamożnej staje się bardzo biedna. W dodatku dzieci czekają szykany w związku z pochodzeniem. Są przecież potomstwem kapitalisty. Mao Zendong zarządza obowiązkowe przesiedlenie części ludności z dużych miast do obozów na wsiach. Ye trafia do jednego z nich, gdzie musi walczyć z tęsknotą za domem, strachem przed przyszłością, i co tu dużo mówić często po prostu walczyć o życie.
Uważam, że tego typu wspomnienia powinny być w spisie lektur szkolnych. Przede wszystkim dlatego, żebyśmy mogli uzmysłowić sobie, że naprawdę nie żyjemy w najgorszych czasach, ale również po to, żeby przypomnieć jak naprawdę wyglądał komunizm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz