poniedziałek, 12 listopada 2012
Kroniki Birmańskie - Guy Delisle
Piękna, nieśpieszna opowieść autobiograficzna. Przeczytałam ją dzięki uprzejmości Agnes. Agnes, bardzo dziękuję! Żona autora komiksu pracuje w fundacji Lekarze bez Granic. Misją MSF jest, aby dotrzeć z pomocą lekarską tam, gdzie ludzie są jej pozbawieni. I tak małżeństwo z małym synkiem Louisem trafia do Birmy. Słyszeliście o Birmie? Ja przyznaje, nie za dużo. Kraj rządzony przez juntę wojskową widziany oczami Europejczyka. To i tak jest wygładzony obraz. W końcu Guy z rodziną mieszka w luksusowej dzielnicy, ich synek chodzi do francuskiego przedszkola, od czasu do czasu można wpaść na imprezę do francuskiej ambasady, czy australijskiego klubu. Ten prawdziwy, nie uładzony świat jest gdzieś tam w zamkniętych enklawach, do których jeździ żona Guy'a. Biurokracja, cenzura, wojsko na ulicach, a zwykli obywatele radzą sobie jak umieją. To co mi się bardzo spodobało, to sposób prowadzenia narracji. Nie ma tu moralizatorstwa ani nadęcia. Guy opowiada po prostu to co widzi, codzienne życie mieszkańców kraju rządzonego przez dyktaturę wojskową widziane od wewnątrz, przeżywane wspólnie z jego mieszkańcami. Dzień za dniem, niby nic takiego, a jednak... Przeczytane w jeden wieczór :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I taka narracja mi się podoba. Czuję się zachęcona.
OdpowiedzUsuńMoja opinia:
OdpowiedzUsuńhttp://mcagnes.blogspot.com/2012/02/kroniki-birmanskie-guy-delisle.html
A "Phenian" niedostępny bądź kosmicznie drogi.
Takie opowieści o mało znanych miejscach są podwójnie ciekawe bo przy okazji opowieści dowiadujemy się coś nowego o świecie. Okładka też wydaje się interesująca - będę ją miała w pamięci.
OdpowiedzUsuń