piątek, 24 czerwca 2011

Starcie królów - runda pierwsza


Smoki rosną, a do Siedmiu Królestw powraca magia. Alchemicy produkują więcej dzikiego ognia, niż dotąd byli w stanie, uliczni kuglarze pokazują prawdziwie magiczne sztuczki. Wojna zatacza coraz szersze kręgi. Płoną zamki, wsie i pola uprawne. Może kiedyś Siedem Królestw było bezpiecznym miejscem, teraz to piekło na ziemi.

Muszę przyznać, że druga część Pieśni Ognia i Lodu jest równie wciągająca jak Walka o tron. Poznajemy lepiej kolejne postacie opowieści. Theon postanawia sobie wywalczyć szacunek ojca, kapłanka w czerwieni udowadnia na co ją stać. Jest strasznie, jest ciekawie, zaraz się zabieram za czytanie trzeciej części. Czytałam ostatnio wywiad z autorem Georgem Martinem. Pan Martin wspomniał, że fascynują go czasy wojny stuletniej, i to ten właśnie okres w historii był wzorem dla Pieśni lodu i ognia. Średniowiecze było okrutne. Zwyczaje były jeszcze bardziej odrażające, niż te opisane w książce. Aż chciałaby się napisać - niemożliwe...

Czytałam, że HBO wypuści kolejny sezon Pieśni... Ciekawa będzie na pewno scena bitwy. Ta płonąca rzeka... Jeżeli jednak druga seria będzie dalej tak wierna książce, to niektóre sceny mogą być mocne. Inna sprawa, że kiedy mam już przeczytaną książkę, to nie będę czekać na kolejne odcinki z wypiekami na twarzy.

W Starciu Królów jest kogo podziwiać i może nawet polubić. Rodzeństwo Starków wkrótce rozproszy się po całym Królestwie. Chaos pogłębia się, dochodzą nowi gracze, a jesień przypomina, że po niej już tylko zima...

Stalowy szczur - Harry Harrison

Ostatnio znów wróciłam do trochę przykurzonych powieści. Tym razem przyszedł czas na Stalowego szczura. " W naszym zorganizowanym i praworządnym społeczeństwie przestępstwa zostały niemal zupełnie wyeliminowane. Można bez przesady powiedzieć, że nie istnieją w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach. Ten jeden procent jest przyczyną uzasadniającą utrzymywanie policji. A składa się ten procent ze mnie i garści podobnych do mnie, rozsianych po galaktyce. [...] Ponieważ mamy żelazne zasady, nazywają nas stalowymi szczurami."

Jim di Griz jest kosmicznym przestępcą, genialnym w swoim fachu. jego wyczyny wzbudzają zainteresowanie międzygalaktycznej organizacji - Korpusu Specjalnego. Zostaje zwerbowany i odtąd zaczyna się pogoń za kosmicznymi przestępcami. Ci, których ściga Jim nie mają skrupułów, są niebezpieczni i zabijają.

Stalowy szczur, to bardzo miła rozrywka, tak akurat na jeden wieczór. Fantastyka naukowa, która sama siebie nie traktuje poważnie. Książka jest lekka, zawiera dużo akcji i humoru.


Zły kotek

Kotka nie zawsze była zła. Pewnego razu rodzina postanowiła karmić ją tylko zdrową żywnością. Przyszedł czas na brukselkę, szczypiorek, buraki i inne bardzo zdrowe rzeczy. Wtedy się zaczęło. Kotka ugryzła babcię, zjadła prace domową, potłukła lampę, naśmieciła i przewróciła kuwetę. A to dopiero był początek:

Rodzinka szybko poszła po rozum do głowy i z następnych zakupów wróciła już z kurczakowo-serowym tortem, gulaszem z pięciu gęsi, hipo-hamburgerem, smażonymi muchami, dżemem z meduz i innymi pysznościami. Kotka była oczywiście zachwycona i od razu stała się bardzo dobrym kotkiem: podwiozła dzieci do szkoły, dała buziaka złotej rybce, wypełniła zeznania podatkowe całej rodzinie i nawet nie zjadła wujka Murraya.
Rodzinka była zachwycona. W nagrodę przyniosła kotce nowego przyjaciela - małego szczeniaczka...

Książka Bad kitty Nicka Bruela to przewrotna, bardzo zabawna opowieść o czarnej kotce, która wie czego chce i robi to od A do Z. Bad kitty to bowiem abecedariusz, w którym aż cztery razy dzieci mogą powtórzyć kolejne litery alfabetu, tak jak w tym fragmencie:
"She...
apologized to grandma
bought me new toys
cleaned her cat box
drove me to school..."

wtorek, 21 czerwca 2011

61 godzin - czyli o tym co Jack Bauer załatwiłby w 24 godz.

Zachęcona pozytywnymi opiniami czytelników, co do książek Lee Childa, postanowiłam sięgnąć po jeden z tomów przygód Jacka Reachera 61 Hours. Możliwe, że wybrałam zły tytuł...

Małe amerykańskie miasteczko w Południowej Dakocie zostaje odcięte od świata przez obfite opady śniegu. Brzmi jak początek horroru, prawda? Nic z tych rzeczy. W mieście znajduje się nowo otwarte więzienie, za miastem tajemniczy kompleks budowlany z czasów zimnej wojny. Jack Reacher trafia do miasteczka zupełnie przypadkowo i od razu angażuje się w kłopoty tamtejszej policji. Jedna z mieszkanek miasteczka, Jane Salter, ma być świadkiem w bardzo ważnej sprawie przeciwko mafii narkotykowej. Do jej ochrony zostaje oddelegowany oddział policji, Jack zgłasza swoją kandydaturę. Tymczasem, Plato - super przestępca - wyznacza zabójce, który ma usunąć niepotrzebnych świadków, w tym panią Salter. Sam też szykuje się do drogi. Zegar bije...

Tyle w skrócie, teraz moje własne odczucia przy czytaniu tej książki. Akcja wlecze się niemiłosiernie. Poznajemy miłą staruszkę, małomiasteczkowego policjanta, zalotną pracownicę służb specjalnych i brutalnego mafioza. Żadna z tych postaci nie przykuła mojej uwagi. Jednocześnie z czytaniem tekstu książki, słuchałam wersji powieści na audiobooku. Powieść czytał Dick Hill. Modulował głos, za każdym razem, kiedy w dialogu mówiła kobieta: Jane albo Susan. Brzmiało to tak jakby panie miały zaraz usnąć, zemdleć, albo też ukołysać do snu czytelnika. Pan Dick Hill chciał zapewne dobrze, ale wyszło irytująco. W dodatku, kiedy w książce pada drugi trup - ja już wiem, kto jest zabójcą - trochę kiepsko. Najciekawsze fragmenty 61 Hours dotyczyły zimnej wojny i pomysłów amerykańskich wojskowych i naukowców dotyczące obrony ludności cywilnej przed skutkami ataku jądrowego. Nie będę podawać jakie, może jednak ktoś przeczyta 61 Hours. Jeżeli zaczynacie, tak jak ja, swoja przygodę z książkami tego autora, to może lepiej wybierzcie na początek inny tytuł.

Nie pozwól gołębiowi kierować autobusem!

Kiedy po raz pierwszy przekartkowałam Don't let the pigeon drive the bus! - pomyślałam sobie, co to za dziwna bajka, zupełnie nie wiem o co w tym chodzi. Don't let... należy czytać od początku, czyli od strony tytułowej, na której pojawia się kierowca autobusu i prosi czytelnika, żeby nie pozwolił gołębiowi zasiąść za kierownicą. Zaraz oczywiście pojawia się gołąb i pyta nas czy może poprowadzić autobus. Przez kolejne kartki podaje coraz to nowe argumenty:

-Twoja mama by mi pozwoliła.
- To nie fair!
- Nigdy mi na nic nie pozwalają!
- To tylko autobus!
- Tylko raz dookoła bloku!

Don't let... najlepiej byłoby czytać razem z dzieckiem, tak, żeby miało okazję powiedzieć głośno za każdym razem: "Nie". Myślę, że dzieciom spodoba się, że wreszcie będą mogły pokrzyczeć: "Nie, nie możesz!", "Nie, nie wolno!" Doskonałe również do czytania dla większej grupy dzieci od lat dwóch.
Książka do której tekst i rysunki stworzył Mo Willems jest bardzo popularna w USA. Na jej podstawie powstał film rysunkowy, gra planszowa, a nawet sztuka teatralna. Tytuł ten został również dostrzeżony przez Stowarzyszenie Bibliotek Amerykańskich (ALA) i otrzymał medal Caldecott Honor Book.

niedziela, 19 czerwca 2011

Custard - tchórzliwy smok


Dawno, dawno temu, albo wcale nie tak dawno była sobie mała księżniczka Belinda. Mieszkała w domku razem z małą myszką, psem, kotem i smokiem Custardem, który był bardzo tchórzliwy. Belinda, pies Mustard, kot Ink i mysz Blink wiedli zaciekłe boje na drewniane miecze. Każde z nich było przekonane o swojej wielkiej odwadze.

"Belinda was as brave as a barrelful of bears,
And Ink and Blink chased lions down the stairs,
Mustard was as brave as a tiger in a rage,
But Custard cried for a nice safe cage."

Niestety pewnego dnia w domku Belindy pojawił się groźny pirat, a potem nikczemny czarny rycerz. Kto wtedy ocalił księżniczkę? Myślę, że sami już się domyślacie. Nikt nie może bezkarnie grozić przyjaciółce Custarda. Oczywiście kot, pies i myszka ruszyliby dzielnie na pomoc. Tyle, że psa nagle rozbolały zęby, kota uszy, a mysz - wąsy.

Bardzo lubię poezję Ogdena Nasha, w Polsce wybór jego wierszy w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka został wydany w zbiorze Fioletowa Krowa wydawnictwa "a5". Jeżeli macie ochotę poprawić sobie humor, polecam. Oprócz tomików wierszy dla dorosłych Ogden Nash napisał trzy książki dla dzieci, w tym dwie o smoku Custardzie: Custard the dragon and the Wicked Knight i The tale of Custard the dragon. Ilustracje do obu książek stworzył Lynn Munsinger. Obie, to wspaniałe, lekkie, zabawne bajki, które powinny podobać się nie tylko dzieciom, ale i ich rodzicom.

sobota, 18 czerwca 2011

Gra o tron - dlaczego warto przeczytać książkę?


Serial "Gra o tron", emitowany na HBO jest bardzo wierny powieści. Można w zasadzie zacząć od drugiego tomu. Ja sięgnęłam po książkę, bo nie mogłam się doczekać po obejrzeniu drugiego odcinka co będzie dalej. Mam też wrażenie, że serial czasami za bardzo podkreśla okrucieństwo niektórych scen. Dla wrażliwców - lepsza książka.

Jeżeli ktoś nie oglądał serialu to poniżej kilka bardzo ogólnych informacji, o czym w zasadzie jest ta powieść.

W Grze o Tron poznajemy przedstawicieli kilku potężnych rodów. To ich przodkowie władali ziemiami Siedmiu Królestw. Rodzina Starków rządziła kiedyś Północą. Na granicy ich królestwa powstał mur odgradzający Siedem Królestw od lasu, zamieszkałego przez dzikich. Mieszkańcy Królestwa znają mroczne opowieści o Smokach i krwiożerczych Innych. Istoty te żyły przed wiekami. Teraz jednak legendy ożywają, nadchodzi długa zima i krwawa wojna między największymi klanami.

Cykl Pieśń Lodu i Ognia przypomina trochę sagi skandynawskie - bezkompromisowi bohaterowie, mroczny świat polityki, spisków, knowań oraz brutalnych walk. To co mi bardzo odpowiada, to bogate opisy postaci. W niektórych powieściach fantasy czytelnik ma do czynienia z wieloma postaciami, tyle, że postacie te mało się od siebie różnią, no może imionami. Autor zadbał o to, żebyśmy mieli okazję poznać wszystkich bliżej. Jeżeli ktoś został przedstawiony pobieżnie w pierwszym tomie, możemy spokojnie założyć, że dowiemy się o nim więcej w kolejnych. George Martin naprawdę potrafi opowiadać historię, ciekawe historie. Wie dokładnie, kiedy nadmiar szczegółów może zanudzić czytelnika na śmierć.


piątek, 17 czerwca 2011

Kto zabija najsławniejszych amerykańskich pisarzy?


Ameryką wstrząsnęła niezwykła wiadomość. W niewyjaśnionych okolicznościach giną kolejni znani pisarze: Sue Grafton, Danielle Steel, Curtis Sittenfeld, Tom Clancy. Kto za tym stoi? Gdzie podziała się żona Stephena Kinga? Czy dinozaury na pewno wygięły i kim jest Pan Wiertaczek?

Nie trzeba znać twórczości wyżej wymienionych autorów, żeby się dobrze bawić przy czytaniu Kto zabija najsławniejszych amerykańskich pisarzy? Roberta Kaplowa. Jeżeli jednak znamy ich powieści, to dodaje całej zabawie jeszcze więcej smaczku. Każdy rozdział poświęcony danej osobie np. Sue Grafton jest napisany w stylem pisarskich danego autora. Kto zabija... to zjadliwa satyra, opisująca amerykańskich pisarzy bez cienia litości. Aż dziw, że nikt nie wytoczył Robertowi Kaplow sprawy sądowej. My nie będziemy się oczywiście tym przejmować. Polecam też audiobook, wydany przez Świat Książki. Powieść czyta Adam Ferency. Dobra zabawa gwarantowana.

środa, 15 czerwca 2011

Dobrzy sąsiedzi - jest się czego bać


Czasami widzimy coś kątem oka, cienie, ruch, niewyraźne kształty. Co jeżeli, obok nas istnieje drugi świat, a jego mieszkańcy postanowili pozostać dla nas niewidzialni?

Kiedy mama Rue niespodziewanie znika, dziewczyna zaczyna widzieć elfy. Są wszędzie - dobrzy sąsiedzi. Powoli odkrywa tajemnice własnej rodziny. Kim naprawdę jest matka Rue? Co planuje groźny olbrzym, który twierdzi, że jest jej dziadkiem? "Dobrzy sąsiedzi" - to tak, jakbyśmy mówili "dobry piesek" - modląc się duchu, żeby nie odgryzł nam nogi. Kiedy elfy wyjdą z ukrycia powinniśmy zacząć się bać.

"Kin" - to pierwszy tom trylogii Hollego Black i Teda Naifeha The Good Neighbors. Holly Black napisał już wcześniej trzy książki o elfach (seria Tithe).

W Stanach Zjednoczonych, książki o wampirach schodzą powoli na drugi plan. Nadchodzi czas skrzydlatych istot.

Bones - sympatyczne kościaki

Część bohaterów dziecięcych komiksów jest dobrze znana w Polsce - Fistaszki, Garfield, Calvin and Hobbes. Dzisiaj chciałabym napisać o mniej znanej serii Bones. Bones to sympatyczne stworzonka, o skórze białej jak śnieg, może dlatego Jeff Smith autor komiksu nazwał ich Bones.

Na początku pierwszego tomu trzej kuzyni: Fone, Smiley i Phoney muszą opuścić swoją rodzinna wioskę Boneville (a jakże). Wszystko przez Phoneya, który postanowił kandydować na burmistrza. Zorganizował piknik, którego jedną z atrakcji był lot balonem. Niestety zerwał się wiatr i balon popędził prosto na pomnik założyciela wioski i urwał mu głowę. Rozgniewani mieszkańcy wyrzucili Phoneya i Smileya; Fone postanowił im towarzyszyć w tułaczce. Martwił się o los swoich kuzynów. Szczególnie o Smileya, który był zabawny, beztroski, niestety czasami też trochę głupiutki. To jednak Phoney, przysparzał wielu zmartwień. Jego pomysły, oparte zwykle na oszustwie nie były takie sprytne, jak mu się zdawało.
Po drugiej podróży Fone Bone znajduje się w wiosce zamieszkałej przez ludzi. Najpierw trafia do chatki Thorn i jej niezwykłej babci. Babcia jest znana w całej okolicy, jako wielokrotna zwyciężczyni wyścigu krów. Niech zadrży ten, kto chciałby wejść Babci w drogę! Boleśnie przekonują się o tym stworzenia, przypominające szczury, które bezszelestnie podążają za wygnańcami z Boneville.

Fone ma dużo zmartwień. Próbuje znaleźć przyjaciół w wiosce, ratuje Smileya i Phoneya przed ich własnymi pomysłami. W dodatku zakochuje się w Thorn. Niestety, nie tylko on... Zachęcam, komiks jest naprawdę lekki i zabawny.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Stare, ale dobre - Planeta śmierci

Lata 60-dziesiąte były ponoć złotymi latami fantastyki naukowej. Ostanio czytam właśnie te starsze tytuły i jak na razie się nie zawiodłam. Ostatnio przemierzałam niebezpieczne światy razem z Johnsonem dinAlt, nałogowym graczem i szulerem. Jednak to właśnie on najlepiej sprawdza się w śmiertelnie niebezbiecznych światach, kolejnych Planetach Śmierci.

Uwielbiam fragmenty, gdzie bohaterowie posługują się techniką przyszłości. W pierwszym tomie Johnson udaje się do restauracji. Wybiera stolik, wykręca na okrągłej tarczy telefonu numer dania. Po posiłku, cierpliwie wrzuca monety do samoobsługowej maszyny. W trzecim tomie pojawia się Biblioteka. Biblioteka, to mały robocik, przypominający z opisu R2-D2. Biblioteka dostarcza informacji ze wszystkich publikacji, jakie wcześniej "przeczytała". Wystarczy tylko zapytać. Jeżeli kiedykolwiek powstanie film na podstawie książek Harrego Harrisona, to mam nadzieję, że scenarzysta zostawi wszystkie te smaczki.



piątek, 10 czerwca 2011

A z was to d..y nie prowokatorzy - Fahrenheit 451


Ostatnio postanowiłam odrobić zaległości w czytaniu klasyki science-fiction. Mój wybór padł na Fahrenheit 451 Raya Bradburego, lekturę obowiązkową w amerykańskiej szkole średniej.

Powieść Bradburego opowiada o totalitarnym świecie przyszłości, rzeczywistości którą obywatele zgotowali sobie na własne życzenie. W pogoni za wygodą, szczęściem i poprawnością polityczną ograniczyli swobodę wyrażania krytycznych opinii, a nawet niezależnego myślenia. Najbardziej jaskrawym tego przykładem jest zakaz czytania i posiadania książek. Nieszczęśnicy, którzy zostaną przyłapani na tym niecnym procederze mogą spodziewać się nocnej wizyty strażaków. W tym świecie straż pożarna, nie gasi pożarów, ale je wznieca. Książki płoną razem z domami właścicieli. Główny bohater, Montag - strażak ze sporym stażem pracy, odkrywa, że to co robi przestaje mu się podobać. Płomienie nie płoną już tak pięknie i jasno. Do zmiany jego nastawieni przyczynia się spotkanie z pewną młodą damą i starym profesorem. W domu strażaka pojawia się sekretny schowek na książki. A potem, jak tego można było się spodziewać, wypadki toczą się błyskawicznie. Płomienie, śmierć, rozpacz i ucieczka.

Świat ze stron powieści czasami zdumiewająco przypomina nasz własny. Ray Bradbury jest pisarzem o ogromnej wyobraźni, a jego obserwacje i przewidywania dotyczące rozwoju komunikacji międzyludzkiej zawarte w książce wydanej, bądź co bądź, ponad 50 lat temu wydają się być niepokojąco trafne. Żona Montaga - Mildred rozmawia częściej z "telewizyjną rodziną," sztucznymi tworami interaktywnej telewizji, niż z żywymi ludźmi. Przekazy informacyjne coraz częściej ograniczają się do strzępków informacji, umykają w zalewie informacyjnej papki. Ludzie mają poczucie, że wiedzą coraz więcej, tymczasem to co najważniejsze im umyka. I ten przymus bycia szczęśliwym...

Telewizja interaktywna, to swoja drogą ciekawy pomysł, nad którego realizacją nadal pracują naukowcy. Jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych przewidywano, że do końca tysiąclecia w amerykańskich domach będzie więcej odbiorników interaktywnej telewizji, niż komputerów PC.

Dobrze, a teraz napiszę trochę o głównym bohaterze - jak dla mnie jest to postać mało przekonująca. Montag czasami zachowuje się jak nadpobudliwy nastolatek. Wymyśla plan (swoją droga bardzo naiwny) i prawie natychmiast sam wszystko psuje. Jest taka scena w której Montag biegnie i powtarza: "I'm an idiot, a fool" i to jest to co dokładnie w tym momencie o nim myślę. Na końcu swojej drogi spotyka innych, równie rozczarowanych systemem. Przyczajonych prowokatorów przyszłej rewolucji. Plan oparty na przyszłych pokoleniach niezadowolonych ludzi, żadnych konkretnych rozwiązań, tylko mglisty cel. Aż chce się powtórzyć za bohaterem jednego z polskich filmów: "A z was to d..y nie prowokatorzy."

Tak naprawdę, to dużo bardziej interesuje mnie postać Beatty. To "ten zły" z powieści, przynajmniej czysto teoretycznie. W każdym razie, to postać o bardziej skomplikowanej psychice. Bradbury pisze o nim w swoim wstępie z 2003 r:
"In writing the play my Fire Chief, Beatty, told me why he had become a burner of books. He had once been a wanderer of libraries and a lover of the finest literature in history. But when real life diminished him, when friends died, when a love failed, when there were too many deaths and accidents surrounding him, he discovered that his faith in books had failed because they could not help him when he needed the help. Turning on them, he lit a match". Nawet Milded mogłaby być dużo ciekawszą postacią, gdyby autor poświęcił jej trochę więcej uwagi.

Na koniec ciekawostka. Ray Bradbury, który przestrzegał przed telewizją, jako ogłupiającym medium miał też swoje własne telewizyjne show:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...