wtorek, 26 kwietnia 2011

American born Chinese



Komiks Gene Luen Yanga został doceniony przez American Library Association. Opowiada historię Jin Wanga syna chińskich imigrantów. Wszystkiego czego pragnie Jim to wtopić się w tłum, nie wyróżniać się spośród swoich rówieśników. Dlatego pewnie tłumaczy sprzedawczyni w chińskim sklepie zielarskim, że kiedy dorośnie chciałby zostać transformersem. Sprzedawczyni odpowiada mu, że może stać się czymkolwiek chce, tak długo jak będzie skłonny poświęcić swoją duszę. To zdanie nawiązuje do historii Małpiego Króla, również przedstawionej w tym komiksie. Król Małp jest bardzo ważną postacią w chińskiej mitologii. Tak jak i bohater komiksu długo walczy o to, żeby stać się kimś innym niż jest. Został odrzucony przez bogów i pragnie udowodnić, że jest im równy, a może nawet od nich lepszy. Los mitycznego Małpiego Króla i Jina splotą się ze sobą.



Myślę, że w zamierzeniu twórcy komisu było rozliczenie się ze stereotypem chińskiego imigranta w kulturze amerykańskiej. Ja jednak znalazłam w tej książce jeszcze jedna stereotypową postać. Jednym z pierwszych kolegów szkolnych Jina zostaje Peter Garbinsky. Peter jest tępym osiłkiem, który zjada własne gluty a w domu bawi się w Żydów. Obrzydliwe. Cierpliwie czekam, kto wreszcie weźmie się za walkę z tym stereotypem.

piątek, 22 kwietnia 2011

Rzeźnia numer 5 - Slaughterhouse-five

Billy Pilgrim w niedopasowanym płaszczu i srebrnych butach Kopciuszka spaceruje po księżycu. Nie, chwileczkę, to nie powierzchnia księżyca, ale zbombardowane miasto Drezno. Billy został porwany przez kosmitów z planety Tralfamador. Dzięki nim może podróżować w czasie. Tralfamadorianie radzą mu, żeby skupił się tylko na szczęśliwych momentach życia - ślubie, narodzinach dzieci. Billy nie zawsze jednak trafia w radosny czas, budzi się w szpitalu polowym, albo w wagonie pełnym jeńców wojennych. Niczego nie może zmienić w swojej przeszłości, niczego poprawić. "So it goes".

Cała powieść jest wspaniała. Co tu dużo pisać przecież to Kurt Vonnegut. Poniżej to dwa cytaty z książki, które zwróciły moją uwagę. Jeden dotyczy Ameryki w latach sześćdziesiątych, drugi czasów wojny.

"Billy turned on his television set, clicking its channel selector around and around. He was looking for programs on which he might be allowed to appear. But it was too early in the evening for programs that allowed people with peculiar opinions to speak out. It was only a little after eight o'clock, so all the shows were about silliness or murder. So it goes."

"They tried Polish on Billy Pilgrim first, since he was dressed so clownishly, since the wretched Poles were the involuntary clowns of the Second World War."

Postanowiłam sprawdzić, czy fikcyjne postacie z kart powieści Vonneguta żyją gdzieś może własnym życiem. Okazuje się, że Tralfamadorianie mają swoich fanów. Można kupić koszulki, kubki, torby na zakupy z wizerunkiem kosmitów i napisem "wierzymy". Fikcyjny pisarz science-fiction Kilgore Trout wydał w Stanach jedna ze swoich powieści Venus on the Half Shell. Tak naprawdę, to autorem książki był amerykański pisarz Philip José Farmer. Gdyby nie kłótnia z Kurtem Vonnegutem, pewnie powstałoby więcej powieści Kilgore Trouta. Na koniec podrzucam okładkę Venus. Nie ma to jak science-fiction w stylu retro.

wtorek, 12 kwietnia 2011

Wicked czyli Zła Czarownica z Zachodu


Kiedy książka Georga Maguire Wicked: the life and times of the Wicked Witch of the West znalazła się w bibliotece, obejrzałam ją dokładnie i postawiłam na półce z literaturą dla dzieci i młodzieży. Przyznaje, oceniłam ją po barwnej okładce, ładnych ilustracjach w środku i po krótkiej notce na okładce. Zgodnie z informacją od wydawcy książka miała opowiadać o wydarzeniach w baśniowej krainie Oz widzianych z perspektywy Złej Czarownicy z Zachodu. Kiedy zaczęłam ją czytać, natychmiast przestawiłam ją na półkę z literaturą dla dorosłych czytelników. Po namyśle stwierdziłam, że może jestem trochę przewrażliwiona. W każdym razie, jeżeli już młodzież miałaby sięgnąć po tą pozycje, to jednak ta trochę starsza.

Moim zdaniem jest to jeden z problemów związanych z odbiorem tej powieści, właściwie nie wiadomo do jakiej grupy docelowej jest ona skierowana. Nie można zaprzeczyć, że są tutaj dość wyraźne wątki dydaktyczne. Mniejszości walczą o swoje prawa obywatelskie, a przez całą powieść przewija się pytanie o istotę zła. Właśnie, Wicked pełne jest "tych złych", ale brakuje dzielnego szeryfa. Nie ma w zasadzie postaci, którą można by polubić. Nawet Elfabę. Tak wiem, to przecież przyszła Zła Wiedźma Zachodu, ale mimo wszystko podejrzewam, że autorowi zależało na tym, żeby pokazać ją w innym świetle. Jeżeli my czytelnicy nie możemy z jakiś przyczyn jej polubić, to chociaż powinniśmy ją zrozumieć. Dla mnie to nie było takie proste. Nie do końca też rozumiem dlaczego Nessaroza stała się Złą Czarownicą Wschodu. Fanatyzm religijny wszystkiego nie tłumaczy. Dlaczego Elfa była uczulona na wodę? Tego również nie jesteśmy w stanie się dowiedzieć.

Chciałabym jeszcze napisać o polskim wydaniu powieści, bo tak się złożyło, że od połowy przeczytałam Wicked już po polsku. Polski wydawca zrezygnował z ilustracji, dobrze, że choć zachował mapę Krainy Oz. W wydaniu amerykańskim na każdej stronie w prawym górnym rogu, znajduje się mały rysunek, różny dla każdej z pięciu części. I tak na przykład przez całą część Gillikin towarzyszy nam mały portret doktora Dillamonda. Polski wydawca zdecydował się tylko na małką ikonkę wiedźmy na miotle. Dodatkowo, możemy w książce obejrzeć zdjęcia z musicalu Wicked. Dla mnie było to bardzo ciekawe, bo przecież nie przypuszczam, żebym miała kiedykolwiek zobaczyć ten musical na żywo. Trochę szkoda, że polska wersja tej powieści została wydana dużo skromniej.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...