piątek, 18 stycznia 2013

Detektywów trzech

W dalszym ciągu szukam dobrej serii detektywistycznej.  Zaczęłam od Mordercy bez twarzy, pierwszej części o inspektorze Kurcie Wallanderze i mieliście rację czytało się świetnie. Chociaż muszę przyznać, że z kart powieści wyłania się obraz państwa w którym sama nie chciałabym mieszkać. W Mordercy bez twarzy pojawia się motyw nienawiści rasowej. Zupełnie inaczej to się czyta po wydarzeniach na wyspie Utoya. Wprawdzie akcja dzieje się w Szwecji, a nie w Norwegii ale to mimo wszystko blisko, a problemy pewnie podobne. Kurt ma osobowość i pewnie dlatego tak dobrze się to czyta. Niezłe zwroty akcji, wszystko logiczne. Tylko, że mrocznie i przygnębiająco. Już poluję na kolejne tomy.

Peter Diamond bohater powieści Detektyw Diamond i śmierć w jeziorze Petera Lovesey'a jest "niedzisiejszy". Nie ufa badaniom naukowym, ani komputerom. Powieść powstała 1991, to jeszcze autor mógł sobie na to pozwolić, teraz to świadczyłoby to raczej o braku kompetencji. Peter jest żonaty, co jest raczej rzadkością wśród bohaterów literackich rozwiązujących zagadki. Tyle, że postać żony nie wnosi nic do powieści. Peter ma bardzo dominującą osobowość, co zresztą przysparza mu kłopotów. Wcale się nie dziwie, w scenie przesłuchania, faktycznie wyglądało to tak, jakby wymuszał na przesłuchiwanym zeznanie. Niestety domyśliłam się mordercy  długo przed zakończeniem książki. Powieści brakuje "tego czegoś", nie trzyma w napięciu, chyba o to chodzi. Z budowaniem atmosfery też mogłoby być trochę lepiej. Książka otrzymała prestiżową nagrodę Anthony Award dla najlepszej powieści kryminalnej, więc może powinnam dać tej serii jeszcze jedną szansę, ale to jak nie będę miała niczego innego do czytania.

Komisarz Martin Beck prowadzi sprawę masakry pasażerów miejskiego autobusu. Nad sprawą pracuje oczywiście cały zespół, w tym ludzie spoza Sztokholmu. W końcu burmistrz obiecał pomoc najtęższych głów z całej Szwecji. Śledzimy posunięcia i decyzje każdej z nich. W tej powieści widać wyraźnie, że prowadzenie tak poważnej sprawy to praca zespołowa, a nie popis jednej osoby, nawet tak genialnej jak komisarz Beck. Śledztwo posuwa się powoli, zamach wygląda jak zbrodnia doskonała. Ośmiu zastrzelonych pasażerów nic ze sobą nie łączy, nieudolni funkcjonariusze drogówki, którzy pierwsi pojawiają się na miejscu zbrodni są wyjątkowo nieuważni i zacierają ślady. To jeden z moich ulubionych fragmentów:

- Gdzieś czytałam, że na tysiąc Amerykanów jeden lud dwóch to potencjalni masowi mordercy - powiedział Kollberg. - Ciekawe, jak to obliczyli.
- Badania sondażowe - wyjaśnił Gunvald Larsson. - To jeszcze jedna amerykańska specjalność. Chodzą po domach i pytają ludzi, czy nie mieliby ochoty na masowe morderstwo. I dwie osoby na tysiąc mówią: "Jasne, byłoby klawo".

Do serii autorów Maj Sjöwall i Per Wahlöö na pewno jeszcze wrócę.

3 komentarze:

  1. Mankella znam i lubię, Lovesey'a nie znam. A tę parę, hm, czytałam, ale w ogóle mnie nie porwało.
    Też tak szukam, macając na ślepo to tu, to tam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli szukasz dobrej serii detektywistycznej, to serdecznie polecam cykl Jo Nesbo, 2 pierwsze książki przeciętne, ale dalej... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Morderca bez twarzy" zdecydowanie najlepszy kryminał Mankella, im dalej w las, tym jest gorzej.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...