wtorek, 17 marca 2015

Zamieć - Neal Stephenson

Neal Stephenson nawiązuje w swojej powieści do teorii Chomskiego  o wrodzonym charakterze zdolności językowych i teorii memów Richarda Dawkinsa. Mem, za Wikipedią, to jednostka ewolucji kulturowej zapisanej w mózgu, której najważniejszą cechą jest zdolność do powielania się przez naśladownictwo. Im lepszy, prostszy mem, tym jest łatwiej dochodzi do "zarażenia" dużej grupy ludzie. Dlatego na przykład proste melodie są bardziej popularne, mówimy, "że łatwiej wpadają w ucho", niż skomplikowanie symfonie. Chwytliwe mogą być też hasło, mody, a nawet całe ideologie.

W "Zamieci" mamy do czynienia z groźnym wirusem, który oddziałuje na ludzkie umysły poprzez wiadomości tekstowe docierające bezpośrednio  kory mózgowej, bez pośrednictwa języka, którym dana osoba posługuje się na co dzień.  Najłatwiej atakuje on  religijne osoby "mówiące głosami", osoby niewykształcone i wysokiej klasy programistów. Jest jeszcze nawiązanie do historii i mitów Sumeryjskich, ale ta część, akurat mało mnie przekonuje.

Czy bawiliście się kiedyś w Second Life? W powieści mamy Metawers i Ulicę, w Second Life wyspy zamieszkałe przez avatary. Jest bardzo duże podobieństwo między Metawersem, a Second Life. Neal Stephenson napisał w posłowiu do swojej książki, że dopiero po jej skończeniu dowiedział się, że nie on pierwszy wymyślił podobny świat. Wcześniej był Habitat, jeszcze w czasach, kiedy używano komputerów Commodore 64. W każdym razie, jeżeli znacie Second Life, to musicie sobie wyobrażać jak to jest maszerować po Ulicy Metawersu. Już to wiecie.

Moja przygoda z Second Life była krótka, ale za to momentami dość zabawna. Szczególnie z czasów, kiedy przechodziłam kurs poruszania się avatarem. Kiepsko mi szło. Na przykład w pewnym momencie utopiłam swojego typka w oceanie. Trzeba było też uważać, żeby nagle nie stanąć nago w tłumie. Brałam też udział w konferencji dla avatarów. Ciężko było się skupić, bo na przykład lądował nagle przed tobą półnagi awatar i machał ci przed twarzą skrzydłami. Dobrze, ale wracając do powieści. Stany Zjednoczone, czyli tam gdzie toczy się akcja, to w zasadzie jeden budynek z przyległymi terenami, gdzie w ogromnym biurowcu w pocie czoła pracują biurokraci. Rozporządzenie w sprawie używania papieru toaletowego mnie rozbroiło. Co do wojska i stróżów porządku, to wszystko w tym świecie jest sprywatyzowane. Właściwie każdy też może założyć własne państwo, wystarczy kawałek ziemi i płot. Nie ma rządu centralnego, a każdy radzi sobie jak może.

Jeden z moich ulubionych fragmentów:

"- Mówiłem wam, że posłuchają głosu Rozumu - oznajmia Rybiooki, zatrzymując obracający się granatnik.
Na panelu kontrolnym w walizce widniej tabliczka znamionowana z następującym napisem:


ROZUM
Wersja 1.0B7
Hiperszybkościowy granatnik - 3 mm
wspomagany elektronicznie
Zakłady Przemysłu Obronnego Nga
WERSJA BETA - NIE STOSOWAĆ NA POLU WALKI
NIE TESTOWAĆ W REJONACH ZALUDNIONYCH
- ULTIMA RATIO REGUM-"

 I to by było chyba tyle.  Pozdrowienia przesyła mój avatar:


poniedziałek, 16 marca 2015

Michalina Wisłocka. Sztuka kochania gorszycielki

I pomyśleć, że jeszcze niedawno twierdziłam, że nie lubię biografii! Uważałam, że biografie są przekłamane, bo przecież autor nie "siedział w skórze" portretowanej postaci, więc spora część, to tylko jego domysły. Nawet jeżeli tak to wygląda i tym razem, to i tak "Sztukę kochania gorszycielki" czyta się świetnie.

Chociażby takie scenki z przedwojennych łódzki Bałut (Bałuty to taki łódzki odpowiednik Pragi). Michalina wspomina w swoich pamiętnikach, że wieczorami chodziła po bałuckich uliczkach z nożyczkami do samoobrony w kieszeni. Kino było bardzo popularną rozrywką wśród młodzieży, ale trzeba było bardzo uważać, gdzie się siada. Jeżeli wybrałeś złe miejsce, to mogłeś spodziewać się oberwania w głowę ogryzkiem, a zdarzały się i przypadki sikania z balkonów.

Michalina żyła miłością, dosłownie. Miała tendencję do deifikowania mężczyzn, których kochała. Stawiała ich na piedestale swojego życia, jak nie przymierzając pogańskich bożków. Czas w jej życiu, w którym nie była w kimś zakochana, uważała za bezwartościowy.

Początek książki przypominał mi "Małżeństwo niedoskonałe" Nepomuckiej. Stanisław, pierwsza prawdziwa miłość Michaliny, miał na nią duży wpływ, nie zawsze pozytywny.

Ciekawie czyta się tę książkę, bo polska, tragiczna w końcu historia (Druga Wojna, powojenna bieda) jest gdzieś  tam w tle. Najważniejsze są relacje międzyludzkie, codzienne życie. Życie mocno zresztą pokomplikowane, w dużej mierze z winy samej Wisłockiej.

Polecam, świetna książka. Połknęłam w dwa wieczory.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...