piątek, 30 marca 2012

Emma Woodhouse i Jane Fairfax - komedia i dramat

W Klubie Jane Austen trwa dyskusja o Emmie Jane Austen. Przyszła kolej na mój krótki tekst.

Emma Jane Austen jak na  komedię obyczajową przystało opowiada o życiu eleganckich i bogatych kobiet i mężczyzn, ich wzajemnych relacjach, potyczkach intelektualnych, a także dowcipnie opisuje relacje małżeńskie i poprzedzające je zaloty. Nie zabrakło także w Emmie odpowiednio porcjowanej krytyki stosunków społecznych, a wszystko to zostało podane w sposób elegancki i z wdziękiem.

W Emmie Jane Austen występuje kilka  postaci kobiecych, ale dzisiaj chciałabym napisać kilka słów o najciekawszych z nich: Emmie Woodhouse i Jane Fairfax.

Jane Fairfax - bohaterka tragedii?

W 18-wiecznej literaturze popularny był motyw nieszczęśliwej młodej kobiety, która znalazła się, nie ze swojej winy, w sytuacji bez wyjścia. Często bohaterki takiego dramatu umierały z żałości, popełniały samobójstwo, albo popadały w szaleństwo. Zazwyczaj heroina była bardzo piękną i dobrze wykształconą kobietą, ale bez środków do życia i wsparcia najbliższej rodziny. Bohaterka z 18-wiecznego dramatu powinna być również samotna, otoczona przez ludzi, którzy jej nie rozumieją. Popatrzmy więc teraz na Jane Fairfax.
Jane została zabrana z rodzinnego domu po śmierci matki. Rodzina, która się nią zajęła nie była z nią spokrewniona. Wprawdzie Jane zaprzyjaźniła się z córką państwa Campbell i czuła się  w tej rodzinie bardzo dobrze, ale zdawała sobie sprawę, że najlepsze co ją może czekać w życiu to posada guwernantki w jakimś bogatym domu. Sama mówi o tym jak o przekleństwie ciążącym nad nią i nie ma złudzeń co do przyszłego zajęcia. "Są w mieście takie miejsca, gdzie sprzedaje się nie ludzkie dusze wprawdzie, ale ludzkie intelekty" (cytuje z pamięci). Jest muzykalna, a muzyka przypomina jej o dawnych, lepszych czasach. Tu też przebija nutka melancholii. Przyjazd Jane do Highbury poprzedził nieszczęśliwy wypadek w Weymouth. Było dramatycznie, może nawet melodramatycznie. Jane wypadła za burtę i o mało nie utonęła. Wyrwana ze swojego dotychczasowego środowiska Jane czuje się w tym małym, poukładanym światku Highbury obco. Zamyka się w sobie, odgradza od świata. Nawet swoje rozterki miłosne przeżywa tak, jak na heroinę przystało: traci apetyt, cierpli z powodu migreny, nie przyjmuje gości.  Obiekt jej uczuć - Frank Churchill nadaje się idealnie na kawalera, który łamie serca kobiet bez trudu i cienia żalu. Na szczęście Jane Austen oszczędziła Jane zakończenia rodem z 18-wiecznego dramatu. Ku radości nas czytelniczek.

Na zdjęciu: Jane Fairfax (Ania Martin) z serialu BBC 1972. źródło

Emma - bohaterka komedii?

W odróżnieniu od Jane Fairfax, Emma Woodhouse nie musi troszczyć się o swoją przyszłość. Jest dobrze zabezpieczona materialnie, po śmierci ojca cały majątek przypadnie jej. Jest ładna, ma pogodne usposobienie i cieszy się dobrym zdrowiem. Emma postanawia zabawić się w kupidyna. Jest niepoprawną swatką. Wypuszcza strzały w konkretnym kierunku, sama będąc w bezpiecznym ukryciu. Niestety pod koniec powieści sama siebie rani boleśnie. Strzała nie trafia wprawdzie w stopę, ale za to prosto w serce. Wszystko dlatego, że Emma zbyt późno uświadamia sobie jak zmienne są koleje losu a miłość kapryśna.  Gorliwość Emmy w swataniu znajomych brała się z egocentryzmu, który jak wiemy mógł bardzo zaszkodzić zarówno szczęściu Harriet i pana Martina, jak i ostatecznie jej samej.  Bo czy na początku powieści Emma dobrze odczytywała ludzkie emocje i charaktery? Niekoniecznie. Była ślepa na to, co widzieli inni. Stworzyła sobie świat we własnej wyobraźni, który rządził się takimi prawami, jakie uważała za słuszne. Przydzielała ludziom role i sama grała jedną z nich. Manipulując Harriet Smith sprawiła, że ta zaczęła mierzyć za wysoko w stosunku do swoich możliwości.  Sama też stała się ofiarą manipulacji Franka Churchilla. W trakcie czytania powieści widzimy jak Emma dojrzewa, dorasta, uczy się rozumieć siebie i otaczających ją ludzi.Thomas Rand w swojej pracy1) przyrównuje Emmę do Malvolio z Wieczoru Trzech Króli - dramatu Williama Szekspira. Malvolio, namiestnik w zamku księżnej Olivii,  często błędnie odczytuje zachowanie innych bohaterów sztuki, co prowadzi do licznych nieporozumień i komplikacji. Wieczór Trzech Króli tak jak i powieść Emma to komedia pomyłek, która prowadzi w końcu do szczęśliwego zakończenia i kilku ślubów.

Która zatem jest Wam bliższa: romantyczna heroina Jane Fairfax, czy marzycielska i trochę samolubna Emma Woodhouse?


Na zdjęciu: Emma Woodhouse (Romola Sadie Garai ) z serialu BBC 2009. źródło


Przypisy:
1) Rand, Thomas: Emma and Twelfth Night. In: "Persuasion: the Jane Austen Journal", nr 30 (Rocznik 2008), s.181.

Bibliografia:
1. Gay, Penny. "Jane Fairfax and the 'she-tragedies' of the eighteenth century." Persuasions: The Jane Austen Journal 29 (2007): 121+. Literature Resource Center. Web. 29 Mar. 2012.
Document URL
http://go.galegroup.com.vlib.interchange.at/ps/i.do?id=GALE%7CA179934395&v=2.1&u=wash89460&it=r&p=LitRC&sw=w
2. Austen, Glyn. "Jane Austen's comedy in Emma: high art or mere triviality? Is a novel only worth study if it engages with big issues? Glyn Austen reconsiders a classic tale of '3 or 4 families in a country village'." The English Review Sept. 2005: 2+. Literature Resource Center. Web. 29 Mar. 2012.

Document URL

http://go.galegroup.com.vlib.interchange.at/ps/i.do?id=GALE%7CA136339225&v=2.1&u=wash89460&it=r&p=LitRC&sw=w

3.Hale, John K. "Arrows (and arrowroot) in Jane Austen's Emma. (Miscellany)." Persuasions: The Jane Austen Journal 23 (2001): 219+. Literature Resource Center. Web. 29 Mar. 2012.
Document URL

http://go.galegroup.com.vlib.interchange.at/ps/i.do?id=GALE%7CA89381618&v=2.1&u=wash89460&it=r&p=LitRC&sw=w
 

 
 

czwartek, 29 marca 2012

Berlin: miasto dymu - Jason Lutes

Berlin: miasto dymu jest drugim tomem trylogii Berlin. O pierwszym pisałam tutaj.

W Mieście dymu mniej jest poetyckich opisów i porównań, więcej za to politycznych tyrad. Szkoda. Lutes poświęca więcej czasu nowym bohaterom: Sylwii - córce Gudrun, jazzowym muzykom z Nowego Jorku i byłej kochance Kurta - Margarethe. Jestem w stanie zrozumieć punkt widzenia wszystkich postaci dramatu, ale nie potrafię ich polubić.

Marthe odkrywa zupełnie inną twarz Berlina - świat zamkniętych nocnych klubów. Sale trzęsą się od tańca w rytmach jazzu. Alkohol i narkotyki pozwalają zapomnieć o tym co dzieje się na ulicach miasta, a dzieje się dużo. Nacjonaliści coraz śmielej nawołują do przyłączenia się do ich partii, obiecując pracę i porządek. Socjaliści, po wydarzeniach z pierwszego maja, unikają publicznych zgromadzeń, co nie oznacza jednak, że nie chcą walczyć o swoje. Kryzys, który rozpoczął się w Stanach Zjednoczonych, dotknął także mieszkańców miasta. Na ulicach widać coraz więcej żebraków. Czuć napięcie, wskazujące na to, że coś się zaraz wydarzy, bo musi się wydarzyć.





Berlin: miasto dymu / Jason Lutes
Kultura Gniewu, 2011
s.210

wtorek, 27 marca 2012

Berlin: miasto kamieni - Jason Lutes

"Wyobrażam sobie dzienną produkcję całej dzielnicy prasowej. Myśl ta sprawia, że czuję się, jakbym tonął, ale chcę umieć postrzegać to inaczej. Może tak: ludzka historia to wielka rzeka, której nurt wytyczają najniżej położone punkty terenu, a każda strona to kamień. Wrzucane bez celu, tylko po to, by zrobić plusk, w końcu podniosą poziom wody na tyle, by rzeka wylała z koryta. Jej wody rozleją się, siła nurtu spadnie, i wkrótce powstaną mokradła. Jednak gdyby każdy z kamieni wrzucać uważnie i celowo, może dałoby się coś z nich zbudować. Nie po to, by zatamować bieg rzeki, lecz by zmienić jej kierunek. Berlin wybudowano na mokradłach. Mam nadzieję, że okaże się czymś więcej, niż tylko stertą kamieni".



Pierwszy raz przeczytałam powieść graficzną, którą byłaby napisana tak pięknym językiem. Już po kilku stronach komiksu czułam, jakbym była tam, w Berlinie w latach 20-stych ubiegłego wieku.
Miasto poznajemy dzięki Marthe - studentce malarstwa, córce wysokiego rangą wojskowego, Gudrun - samotnej matce z dwójką dzieci, Kurtowi - dziennikarzowi i "niepoprawnemu pacyfiście" i Dawidowi, żydowskiemu chłopcu, który marzy, żeby być jak Houdini - sławny iluzjonista.
Berlin lat dwudziestych, to bardzo niespokojne czas, kiedy na ulicach ścierają się frakcje zwolenników radzieckiej rewolucji i nacjonaliści. Ale nie tylko o tym jest ten komiks, to przede wszystkim obrazy z codziennego życia. I to nie tylko Marthe, Kurta, Gudrun i Davida. Lutes stara się poświęcić chwilę zupełnie przypadkowym, zdawało by się, postaciom: pasażerom ulicznego tramwaju, szeregowym stróżom prawa. Rysunki Lutsa, szczególnie te pokazujące miasto, są bardzo drobiazgowe. Staranie narysowane twarze oddają to, co w danej chwili zaprząta głowę danej postaci. Jednym słowem cudo! I jak nie lubię powieści historycznym, tak tę przeczytałam z przyjemnością.

Berlin: miasto kamieni / Jason Lutes
Kultura Gniewu, 2008
s.209

poniedziałek, 26 marca 2012

Nicholas Sparks o pisaniu

"Piszę po to, żeby przeprowadzić czytelnika przez cała skalę ludzkich emocji, tak, żeby doświadczył jakby życia w miniaturze. Życia, które jest zawarte pomiędzy okładkami książki. Chcę obudzić w czytelnikach autentyczne emocje. Nie wystarczy tylko pokazać, nie da rady wmanipulować czytelnika w odczuwanie emocji. W tym właśnie leży sztuka pisania i ja tak piszę. Nie mam pojęcia jak to robię - po prostu to robię.
To tak jak z muzyka, jeżeli już mówimy o kreatywności i skąd się to bierze. Nie rozumiem na przykład jak ludzie są w stanie tworzyć muzykę. Po prostu tego nie łapię. Nie pojmuję jak dają radę stworzyć coś nowego, kiedy już tyle utworów zostało napisanych. Nie wiem jak to robią, a jednak przecież ludzie cały czas tworzą".

"Pisanie jest ciężkie. Nawet bardzo ciężkie. Pisanie pod presją czasu to po prostu nieszczęście i jest okropne. Czy wyobrażam sobie robienie czegoś innego? Tak, pewnie, ale nie wiem co innego mógłbym robić, przynajmniej dopóki nie znalazłbym czegoś, czemu mógłbym oddać się z pasją. Aż do tego czasu będę pisał.
Pisanie zresztą pozwala mi spełniać inne pasje. Wybudowałem dom, zaangażowałem się w działalność jednej ze szkół, a także inne projekty lokalnej społeczności. Jestem w stanie robić to wszystko i nadal pisać. Mam zamiar pisać tak długo jak długo będą istniały historie warte napisania. Mam szacunek do moich czytelników. W końcu muszą oni zapracować na pieniądze, za które później kupią moją książkę i chcę, żeby była tego warta".

"Moim celem jest napisanie książki najlepszej ze wszystkich, które do tej pory stworzyłem. Rozumiem, że to niewykonalne, ale to jest moim celem tak czy inaczej".

"Inspiracje, pomysły do moich powieści mają swoje źródło w kreatywności, są skutkiem tego, że sam sobie zdaje pytania, a robię to cały czas. Inaczej mówić, to nie jest tak, że ktoś mnie inspiruje. Za każdym razem, kiedy zasiadam za biurkiem, próbuje napisać coś zupełnie nowego; staram się zaskoczyć czytelnika".

Tłumaczenia moje własne. Bardzo wolne ;)

Cytaty pochodzą z wywiadów:
z Jessicą Strawser
z Zack'em Smith'em

Z cyklu o pisaniu:
Isabel Allende o pisaniu
George R. R. Martin o pisaniu
Toni Morrison o pisaniu
Jodi Picoult o pisaniu



   

O kim mowa? Emma - Jane Austen



W Klubie Jane Austen właśnie rozpoczęła się dyskusja o Emmie Jane Austen.
A ja zamiast recenzji proponuję krótki test na sprawdzenie ile pamiętamy z książki. Quiz znajduje się też stronie Klubu, więc jeżeli chcecie możecie od razu tam przejść, albo zerknąć poniżej.



O kim mowa w podanych niżej cytatach?

Dla ułatwienia dodam, że należy spodziewać się opisu:

Emmy Woodhouse
pana Woodhouse
Izabelli Knightly, siostry Emmy
Jana Knightly, męża Izabelli
Jerzego Knightly
Panny Bates
Pani Bates
Jane Fairfax
panny Churchill, matki Franka, pierwszej żony pana Westona
pana Westona,
panny Taylor, drugiej żony pana Westona
Franka Churchilla
pana Eltona
pani Elton
pani Goddard, przełożonej pensji
panny Smith
pana Martina

Odpowiedzi w pierwszym komentarzu po postem!

A)"(...) nie potrafiła docenić swojego losu; znalazła bowiem męża o tak gorącym sercu i łagodnym usposobieniu, iż pragnął przychylić żonie nieba za to, że w swej wielkiej dobroci raczyła go pokochać; sama miała jednak charakter silny lecz nie najlepszy".

B)"(...) była wiekową damą, która nie mogła już rozbić nic zgoła poza wypiciem filiżanki herbaty i zagraniem partyjki kwadryla".

C)"Była kobietą nieładną, o silnie rozwiniętym instynkcie macierzyńskim i ciężko pracowała za młodu, uważała więc, że należy się jej od czasu do czasu chwila wytchnienia, jak na przykład do kogoś na herbatę".

D)"Prezentował się bardzo dobrze i sprawiał wrażenie rozumnego człowieka, lecz nie posiadał przy tym żadnych innych zalet".

E)"(...) wyrobiła sobie o nim bardzo wysokie pojęcie wiedziała, że ma usposobienie pogodne, charakter prawy, że jest młodzieńcem zasługującym na szacunek, przy czym nie brak mu ani rozumu, ani znajomości świata".

F)(...) mężczyzna wysoki, dystyngowany i bardzo inteligenty, wybijał się coraz bardziej w swoim zawodzie, był wzorowym mężem i ojcem i w gruncie rzeczy najzacniejszym człowiekiem, jednakże jego niezmiennie powściągliwy sposób bycia sprawiał, że nie cieszył się powszechną sympatią, umiał też niekiedy okazywać, że jest w złym humorze".

G)(...) oprócz doskonałej urody i walorów duchowych posiadała posag dość pokaźny, (...) sprawa nie bez znaczenia, (...) a także mająca znaczenie praktyczne".

H)"Był człowiekiem nerwowym, łatwo wpadał w depresję, przywiązywał się do tych, do których towarzystwa nawykł, nie cierpiał się z nimi rozstawać, ponadto nienawidził wszelkich nowości".

I)"(...) nie była to uroda klasyczna, ale niezmiernie ujmująca. Oczy ciemnoszare, o czarnych brwiach i rzęsach, którym nie można niczego zarzucić. (...) Był to typ urody, której dominującą cechą jest umiar i wytworność".

J)"Jego wysoka, silna postać, prosta jak świeca wśród masywnych kształtów i zgarbionych pleców starszych panów, musiała zdaniem Emmy przyciągać wszystkie oczy".

K)"Był bardzo przystojny: wzrost, postawa, sposób bycia, wszystko było w nim bez zarzutu, w twarzy zaś przebijała inteligencja i żywość. (...) Jego zachowanie cechowała swoboda zdradzająca wyrobienie światowe".

L)"(...) była ładną, elegancką osóbką o łagodnym i spokojnym sposobie życia, nadzwyczaj miła i tkliwa, całkowicie oddana rodzinie".

M)"(...) jest tak tak bezpośredni, żywy, niemal zbyt impulsywny, wszyscy za to go lubią, gdyż jest przy tym tak dobroduszny, ale nie należy tego naśladować".

N)"Była to bardzo ładna dziewczyna. (...) Niewielkiego wzrostu, pulchna, miała delikatną świeżą cerę, jasne włosy, regularne rysy, wyraz twarzy pełen słodyczy".

O)"Kochała wszystkich, szczęście wszystkich leżało jej na sercu, jej bystre oko umiało dostrzec zalety każdego; siebie samą uważała za istotę wyjątkowo szczęśliwą, obdarzoną widomymi oznakami łaski losu: idealną matką, dobrymi sąsiadami i przyjaciółmi, domem, gdzie nie zbywało na niczym".

P)" (...) nie była istotą o słabym charakterze; bardziej dorosła do sytuacji niż wiele innych dziewcząt na jej miejscu, miała zdrowy rozsądek, energię i siłę ducha, co rokowało nadzieję, że przetrwa zwycięsko życiowe trudności (...) Zważywszy, jak bardzo jest urodziwa, nie wydaje się zbytnio troszczyć o swoją urodę; próżność jej ma źródło w czym innym".

R) (...) była przyjaciółką i towarzyszką, jaką nieliczni tylko posiadają: inteligentna, wykształcona, pomocna, łagodna".

środa, 21 marca 2012

Wszystko gra - Bologna Ragazzi Award

Jutro rozdanie nagród tegorocznej edycji konkursu najciekawszych pod względem graficznym i edytorskim książek dla dzieci Bologna Ragazzi Award 2012. W tym roku jednym z laureatów jest polska książka wydana przez Wytwórnię Wszystko gra. Poniżej kilka ilustracji z książki:





Wszystko gra
autor Anna Czerwińska-Rydel,
ilustracje Marty Ignerskiej
Wytwórnia, 2011





To już druga książka Wytwórni nagrodzona w Bolonii. Pierwszą był zbiór wierszy Juliana Tuwima. Pani Magda Kłos-Podsiadło z wydawnictwa została jednym z tegorocznych jurorów w konkursie na najpiękniejszą ilustracje (to są dwa oddzielne konkursy, jeden na książkę, drugi na najlepszą ilustrację). Co roku nadesłane prace ocenia pięć osób, Są to specjaliści z różnych krajów. W tym roku z Japonii, Włoch, Francji, Anglii i z Polski. Spośród prac 2 685 grafików, wybrano 72 artystów, których prace można oglądać na wystawie w Bolonii od 19 do 24 marca. Jedynym polskim wyróżnionym artystą jest Paweł Pawlak (Jajunciek, Czupieńki).

Zastanawiam się tylko, czy małym dzieciom podobają się takie nowoczesne ilustracje, jak te z
Wszystko gra. Niestety nie za dużo pamiętam z czasów przedszkolnych, ale mimo wszystko bardziej stawiałabym na to, że gdybym znów miała pięć lat, raczej wybrałabym to:



Pan Zając / Paweł Pawlak

Choć z drugiej strony - narysować dźwięk to dopiero sztuka!

Chciałabym zobaczyć taką półkę w księgarni: nagrodzone książki. P
owinno się więcej mówić/pisać o książkach dla dzieci, które wydawane przez małe polskie wydawnictwa zdobywają nagrody na całym świecie.

Ilustracje pochodzą z oficjalnych stron wydawnictw: Wytwórnia i Muchomor.

wtorek, 20 marca 2012

Interworld - Neil Gaiman i Michael Reaves

Interworld to bardzo dobra powieść fantastyczno-przygodowa dla dzieci i młodzieży od dziesiątego do mniej więcej czternastego roku życia. W posłowiu autorzy napisali, że początkowo Interworld był scenariuszem kreskówki przygotowywanej dla DreamWorks. Kilka lat minęło i Michael and Neil zaczęli się zastanawiać, czy nie warto byłoby jednak wydać tego w formie powieści.

Bohaterem powieści jest Joey Harker, który potrafi zgubić się dosłownie wszędzie, nawet we własnym domu. Przyznam, że od razu poczułam do niego sympatię, bo sama się często gubię. Pewnego razu jednak Joey zgubił się naprawdę. W jednej chwili był pod sklepem, a w drugiej stał pod tak samo wyglądającym budynkiem, ale już w innym świecie. Wkrótce miał się przekonać o istnieniu Altiverse, którego Ziemia, którą znał była tylko jednym z maleńkich elementów. A dokładnie jednym z kilku milionów światów alternatywnych. W Ativerse działają dwie wrogie siły HEX (siła magii) i Binary (technologia). W wyniku tych konkurujących ze sobą sił, powstają światy mniej lub bardziej magiczne, w różnym stopniu rozwinięte technicznie. W każdym z tych milionów światów Joey ma też swojego odpowiednika. Istnieje też Interworld, gdzie znajduje się Baza, której pracownicy dbają o zachowanie kruchej równowagi pomiędzy organizacjami HEX i Binary. Okazuje się, umiejętności Joey'a są w tym świecie bardzo przydatne. Jay tłumaczy Joey'owi:

"Because your talent doesn't lie in navigate the planes - it lies in navigating between them".
("Twój talent nie polega na pilotowaniu samolotów, ale na poruszaniu się pomiędzy nimi")


Myślę, że Interwold ma wszystko co niezbędne dobrej powieści dla nastolatków (tych młodszych): bohater, który nie jest doskonały, ale zjednuje sobie przyjaciół i bierze udział w misji ratowania świata. Teoretycznie motyw stary jak świat, jednak Neil Gaiman na tej bazie potrafił stworzyć coś zupełnie nowego. Jest też w Interworld niezwykła szkoła (to też chwytliwy motyw), przy której trudy "zwykłej" to bułka z masłem:

"It was like being a new kid in a school you hated. Only worse. It was like being a new kid in a school you hated that was run by the army on vaguely sadistic principles, where everyone was from a different country and they had just one thing in common. They hate you".
(To jest tak, jak byś był nowym uczniem w szkole, której nienawidzisz. Tylko jest jeszcze gorzej. To jest tak, jak byś był nowym uczniem w szkole, której nienawidzisz, zarządzanej przez armię i to to na niejasnych, sadystycznych zasadach, gdzie wszyscy pochodzą z różnych krajów, ale co do jednego są zgodni. Wszyscy cię nienawidzą".)


Więc jeżeli macie ochotę na powieść gdzie są: latając statki, magiczne światy, niezwykłe istoty i mnóstwo wrażeń, to zapraszam do lektury!

poniedziałek, 19 marca 2012

Jodi Picoult o pisaniu

Oczywiście, że trudno jest pisać kiedy ma się dom, męża i troje dzieci. Wybór mojego męża, który postanowił zająć się domem, jest dla mnie prawdziwym błogosławieństwem. To prezent, dzięki któremu mogę pisać kiedykolwiek zechcę. Ale przez wiele lat musiałam narzucać sobie surową dyscyplinę. Piszę szybko i nie wierze w coś takiego jak blokada twórcza. Ja po prostu nie mogłam sobie pozwolić na taki luksus jak blokada twórcza. Kiedy masz tylko dwadzieścia minut, żeby coś napisać, to piszesz wszystko jedno czy czy to będzie coś warte czy trafi do śmieci. Po prostu musisz to zrobić, sprawdzisz później.

Staram się nie pisać w weekendy. Choć oczywiście kiedy jestem w połowie rozdziału, to zaglądam do pracowni, nie lubię pozostawiać moich bohaterów w zawieszeniu. Jestem pracoholiczką. Zaczynam nową książkę dzień po tym, kiedy kończę poprzednią. Pisanie to jest to, co najbardziej lubię robić. Moje dzieci dobrze o tym wiedzą. Niektórzy ludzie potrzebują medytacji, żeby się wyciszyć. Ja, kiedy nie piszę robię się nieznośna. Moja rodzina wie, że musi się dzielić mną z osobami, które tak naprawdę nie istnieją, ale które są bardzo realne dla mnie, w momencie, kiedy piszę ich historię.

Zwykle napisanie książki zajmuje mi około dziewięciu miesięcy. To zależy od ilość czasu, który poświęcam na poszukiwania materiałów. Zazwyczaj zresztą pracuję naraz nad więcej niż jednym tytułem.

Zaczynam pisać książkę, kiedy uda mi się ułożyć wspaniałe pierwsze zdanie. A potem już idzie, rozdział po rozdziale, dokładnie w takiej kolejności w jakiej czytacie później moją powieść. Mniej więc po 2/3 napisanego tekstu, to same postacie biorą w posiadanie tworząca się opowieść i czasami zaczyna ona zmierzać w zupełnie nieoczekiwanym kierunku. Oczywiście mogę próbować z nimi walczyć, ale przekonałam się już, że jeżeli to ja zwyciężam, książka jest w ostateczności nie tak dobra, jak mogłaby być. Wiem, że to brzmi dziwnie ale naprawdę myślę, że po pewnym czasie moje powieści piszą się same. Często mam wrażenie jakbym tylko zapisywała scenariusz filmowy, który dzieje się w mojej głowie, jakby to nie miało nic wspólnego z tworzeniem. Niektóre sceny zaskakują mnie samą, już po tym, kiedy je zapisałam - gapię się wtedy na ekran mojego komputera, zastanawiając się jak to się mogło stać.

Skąd się biorą moje pomysły? Zwykle od pytania, a co jeżeli: a co jeżeli chłopak po spartaczonym wspólnym samobójstwie zostanie oskarżony o morderstwo? Co jeżeli wymyślony przyjaciel małej dziewczynki okazałby się Bogiem? A co jeżeli adwokat stwierdzi, że system prawny nie jest najlepszy dla jego własnych dzieci? Tak to się właśnie zaczyna, od wielu pytań. A potem zanim się obejrzę, cała historia rozwija się w mojej głowie. Czasami natchnie mnie zdanie wypowiedziane przez kogoś innego, albo pojawi się w trakcie poszukiwania materiałów do innej książki.

Czytaj cały wywiad

Tłumaczenia moje własne. Bardzo wolne ;)

Z cyklu o pisaniu:
Isabel Allende o pisaniu
George R. R. Martin o pisaniu
Toni Morrison o pisaniu


piątek, 16 marca 2012

Lincoln i Bóg na Dzikim Zachodzie

Lincoln porzucony przez matkę, został wychowany przez prostytutki z saloonu.

"Całe dzieciństwo spędziłem z grymasem na gębie, a moimi pierwszymi słowami były: gówno, cholera".

Oj nie miał on łatwego charakteru. Tak naprawdę, to ludzie go denerwowali, życie wkurzało. Był przemądrzały, wiecznie niezadowolony i wściekły. Nic dziwnego, że mieszkańcy miasteczka mieli go wreszcie serdecznie dość i wyrzucili precz.
Lincoln tułał się gdzieś po bezdrożach bez sensu i celu, aż na swej drodze spotkał Boga. Tak, tego Boga przez duże "B".

Bóg podejmuje się karkołomnego zadania nawrócenia Lincolna na dobrą drogę. Od tej pory wędrują razem. Bóg jest zdeterminowany, gotowy nawet pożyczyć pieniądze od samego... Diabła.

Komiks Lincoln Oliviera, Jerome i Anne-Claire Jouvray został wydany w tamtym roku przez wydawnictwo Mroja Press. Wydany zresztą bardzo starannie: twarda okładka, porządny papier. Był to jeden z nadliczbowych komiksów, który przytargałam do domu po Festiwalu. Obejrzałam go uważnie przy stoisku wydawnictwa "Timof i Cisi Wspólnicy" i stwierdziłam, że warto. Miałam rację, komiks jest zabawny i czyta się go z przyjemnością.

Lincoln / Olivier, Jerome i Anne-Claire Jouvray
Mroja Press, 2011, s.98

wtorek, 13 marca 2012

Toni Morrison o pisaniu

Zawsze bardzo dużo czytałam i jako dziecko wcale nie chciałam być pisarką. Uważałam, że wszystko zostało już opisane. Kiedy miałam 35 albo 36 lat zdałam sobie nagle sprawę z tego, że historia, którą chciałabym przeczytać, niestety nie została jeszcze napisana. Dlatego właśnie napisałam swoją pierwsza książkę.

Jestem naprawdę dobrym czytelnikiem. Kocham czytanie. Ludzie mówią mi, że pisze dla samej siebie i to brzmi okropnie, bardzo narcystycznie. Z drugiej jednak strony, jeżeli wiesz jak czytać własne prace, mam na myślisz to, że czytasz z odpowiednim dystansem krytycznym wobec tego co piszesz, to sprawia, że stajesz się lepszym pisarzem i redaktorem. Na zajęciach z kreatywnego pisania zawsze podkreślam, jak ważne jest to, żeby nauczyć się czytać własne prace. I nie oznacza to - czytać, żeby poczuć się dumnym, ze coś się stworzyło. Nie, właśnie lepiej podejść do własnego tekstu z dystansem, tak jakby widziało się go pierwszy raz. Nie angażować się emocjonalnie, poddać go krytyce.

Zaczynam pisać przed świtem. Na początku to była konieczność. Miałam małe dzieci i musiałam znaleźć czas zanim się obudziły, a budziły się zwykle około piątej rano. Nawet kiedy dzieci dorosły, zwyczaj pozostał. Piszę ołówkiem. Dopiero potem korzystam z programu komputerowego, kiedy składam tekst, robię poprawki.

Zdarza się, że pod wpływem nagłego impulsu zaczynam pisać w różnych miejscach na tym, co akurat mam pod ręką: na rachunkach hotelowych, małych skrawkach papieru. Czuje, że po prostu muszę to napisać.

Robię bardzo dużo poprawek: poprawiam tekst sześc razy, siedem razy, trzynaście razy, tyle ile potrzeba.


Większość wypowiedzi pisarki pochodzi z wywiadu z paniami: Claudią Brodsky i Elissą Schappell.

Tłumaczenia moje własne. Bardzo wolne ;)

Z cyklu o pisaniu:
Isabel Allende o pisaniu
George R. R. Martin o pisaniu


poniedziałek, 12 marca 2012

Jean Giraud - Moebius 1938 - 2012

W sobotę zmarł w Paryżu francuski artysta komiksowy Jean Giraud, tworzący także pod pseudonimami: Moebius i Gir. Komiksy pana Moebiusa należą do tych, do których najczęściej powracam. Taki na przykład rysunek Arzacha ma w sobie coś niepokojącego.



W Polsce oprócz Arzacha ukazał się również Świat Edeny, Blueberry, Feralny Major, Szalona z Sacre Coeur, Incal i Irlandzka opowieść. Komiksy Moebiusa to czasami całe opowieści, w których nie pada ani jedno słowo. Żaden dymek nie zabiera miejsca w kadrze. Mój ukochany rodzaj komiksu - komiks niemy.

A to mój ulubiony kadr ze Świata Edeny:


Pan Giraud był specjalnym gościem na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Łodzi w roku 2008. Sprawiał wrażenie bardzo sympatycznej osoby. Pamiętam, że kiedy zobaczył jak długa kolejka fanów czeka na niego, wydawał się bardzo zaskoczony, może nawet trochę wystraszony. Powiedział wtedy, że podpisze wszystkie swoje komiksy, co do ostatniego egzemplarza, ale nie będzie rysował. Bardzo mi się to spodobało, tym bardziej, że widziałam co się działo przed wyznaczonym czasem na autografy: materializujące się znikąd konkurencyjne kolejki, skoki przez stół (odgradzały salę na kilka części) co bardziej znerwicowanych fanów. Jednym słowem zamieszanie, przepychanki, awantury. To co postanowił pan Giraund było przede wszystkim bardzo uczciwe wobec osób, które były wcześniej na spotkaniu i nie miały szans wzięcia udziału we wszelkich kolejkowych konszachtach.


Organizatorzy Festiwalu przyznali na Facebooku, że właśnie byli w trakcie rozmów z panem Giraund w sprawie ściągnięcia do Polski wystawy jego prac i przyjazdu jego samego na tegoroczny festiwal. Wielka szkoda!

piątek, 9 marca 2012

Kacper - przyjazny duszek

Kto z Was pamięta kreskówkę o Kacprze przyjaznym duszku? Ja pamiętam doskonale. Biedny Kacper, chciał tylko zdobyć przyjaciół, a ludzie na jego widok uciekali z krzykiem.

Postać Kacpra została stworzona przez dwóch rysowników Seymoura Reita i Joe Oriolo w latach 30-tych ubiegłego wieku. Już w 1945 roku powstał pierwszy film animowany zrealizowany przez Paramound Pictures. Pierwszy numer zeszytu komiksowego z przygodami Duszka ukazał się w Stanach w 1949 roku i kosztował 10 centów.

Pierwszy film z 1945 roku:



i pierwszy numer komiksu:

Kilka lat temu wydawnictwo Dark Horse Books wydało specjalną edycje jubileuszową przygód Duszka. W komiksie Casper: the friendly ghost znajdują się dwa pełne wydania zeszytów komiksowych: pierwszy z 1945 roku i jeszcze jeden z roku 1952. Zachowano nawet reklamy, które czasami są jeszcze ciekawsze niż sam komiks. Mamy więc pasy wyszczuplające dla mężczyzn, specjalny program, dzięki któremu chuderlak bez trudu nabędzie masę mięśniową, czy kolekcję zabawek (czołgi i inne machiny wojenne) po 50 centów sztuka. Mało się zmieniło od tamtej pory, prawda?


Opowieści z hrabstwa Essex

Dzięki uprzejmości pewnej czytelniczki mogłam znów przeczytać kolejny komiks kupiony przez nią w Anglii. Tym razem było to Essex county Jeffa Lemire, wydane w Polsce przez wydawnictwo Timof w 2009 jako Opowieści z hrabstwa Essex.

Komiks czytało się świetnie, tak jak zresztą każdą dobrze napisaną powieść.

Bohaterem pierwszej części jest młody chłopak Lester. Jego matka umarła na raka i chłopiec trafił pod opiekę wuja, który stara się jak może wywiązać z roli opiekuna. Lester zaprzyjaźnia się z właścicielem sklepiku. Jimmy rozumie jego pasję, podziwia pierwsze nieporadne rysunki, uczy grać w hokeja. W dodatku twierdzi, że zna bardzo dobrze ojca Lestara, którego chłopiec nigdy nie widział.

W księdze drugiej: Ghost stories mamy opowieść o dwóch braciach, którzy grali w jednej drużynie hokejowej. Obaj zakochali się. Jeden z nich wrócił na farmę i założył rodzinę. Drugi, został, żeby robić dalej karierę. Tyle, że uczucia są często skomplikowane, a miłość może połączyć dwoje ludzi, ale może też ich od siebie oddalić.

W trzeciej część rozwiązują się tajemnice, łączą ze sobą wątki, poznajemy też historię rodziny miejscowej pielęgniarki. Anne czuje się odpowiedzialna za ludzi, którzy znajdują się pod jej opieka, dlatego czasami stara się wmieszać w ich życie, po to tylko, oczywiście, żeby pomóc.

Essex county jest zbiorem historii o dojrzewaniu, trudnej miłości, rodzicielstwie i wyborach, które potem mają swoje konsekwencje.

Nie przepadam za taki sposobem rysowania, ale mimo to bardzo się cieszę, że miałam okazję przeczytać tę świetnie skrojoną opowieść.

Opowieści z hrabstwa Essex są jeszcze w sprzedaży. Książka kosztuje około 70 złotych, co za ponad pięćset stronicowy komiks w twardej oprawie jest zupełnie przyzwoitą ceną.

Recenzja w Zinolu.

środa, 7 marca 2012

Za podszeptem diabła


Postanowiłam wziąć udział w wyzwaniu Sardegny. W marcu trójka e-pik składa się z romansu, powieści młodzieżowej i kryminału. Jestem w trakcie czytania Emmy Jane Austen (25 marca zaczynamy dyskusję tutaj), powieść młodzieżowa to będzie Interworld Neila Gaimana i została jeszcze powieść kryminalna. Viv poleciała mi kilka tytułów. Na pewno skorzystam w późniejszym terminie. Wczoraj najwygodniej było mi przeczytać to, co akurat miałam pod ręką, czyli powieść pani Karin Fossum.



Na okładce książki Za podszeptem diabła dumnie prezentuje się napis: "Norweska królowa kryminału". Uznałam więc, że to będzie całkiem niezły wybór, teraz mam jednak mieszane uczucia. Pani Fossum stara się dokładnie przedstawić portrety psychologiczne głównych postaci dramatu. Nie wszystkie mnie jednak przekonują. Mamy więc kata i jego ofiarę. Już na początku powieści dowiadujemy się kto umiera i kto doprowadził do jego śmierci. Potem pytamy tylko dlaczego? Niby sprawa jest prosta, a jednak nie tak do końca. Jak to w pewnym momencie mówi prowadzący sprawę inspektor policji Konrad Sejer: Andreas musiał wplatać się w coś bardzo, bardzo dziwnego. Jak silne uczucia wywołuje władza nad drugim człowiekiem. Co musi się stać, żeby wyrwać kogoś z marazmu? Co to znaczy, że każdego dnia musimy opierać się podszeptom diabła?

Gdzieś w tle rozgrywają się małe dramaty rodziny Konrada Sejera, który jest bohaterem całego cyklu. Gdybym nie wiedziała, że to jest tylko jeden z tomów opowieści o prowadzonych przez niego sprawach, pewnie zastanawiałabym się po co właściwie autorka wprowadza drugoplanowe postacie, które zupełnie nic nie wnoszą do akcji. W przypadku tej konkretnej sprawy, nawet trudno powiedzieć, że podążamy śladami śledztwa Konrada Sejera. Inspektor Sejer ma problem z dotarciem do informacji, nikt nie chce z nim rozmawiać. Jego działania pozostają gdzieś w tle. Najbardziej przejmujące są wyznania Irmy, kiedy opowiada o sobie, swojej rodzinie, rozterkach i tym co dzieje się w jej głowie za każdym razem, kiedy uchyla drzwiczki do piwnicy. Wszystko zaczęło się w czasach kiedy była jeszcze dzieckiem. Wtedy podjęła decyzję, że będzie "niewidzialna", bo to dawało poczucie bezpieczeństwa.

"owo mieści się w ramach oznaczało przestawać z ludźmi, nie patrząc wilkiem i nie wadząc nikomu, mieć jednocześnie pewien spokój, bo jest się jak wszyscy. Myśli się jak wszyscy. Ja jednak wyobraziłam sobie wąski parów o wysokich ścinach. Tak miało wyglądać moje życie i ogarnął mnie dotkliwy smutek [...] Nie chcąc być sama, postanowiłam być jak oni i przestrzegać wszystkich zasad. Dlatego tak dobrze pamiętam te chwilę. Tam, w kuchni, w zielonkawym świetle, mając sześc lat, straciłam wolność".

"Moja twarz na niebieskawym szkle. Jakim potwornym, złym człowiekiem się stajesz, gdy działasz za podszeptem diabła".


Pani Fossum najwyraźniej uznała, że tym razem jej czytelnicy zamiast wcielić się w rolę detektywa, powinni poczuć się jak policyjny psycholog. Mnie mimo wszystko czegoś w tej powieści brakuje. Nie do końca przekonuje mnie wyjaśnienie postępowania Irmy, Andreasa, Zigga. Następnym razem posłużę się jednak listą Viv.

Za podszeptem diabła / Karin Fossum
Znak, 2009
s.226

wtorek, 6 marca 2012

Kłamstwa Locke'a Lamory

Locke Lamora jest złodziejem i to bardzo dobrym. Nie ma w sobie nic z Robin Hooda. Okrada bogatych i nic nie daje biednym. Tak, nie ma co dawać go dzieciom za przykład. Na jego usprawiedliwienie mamy tylko to, że mieszkańcy całego miasta nie grzeszą przyzwoitością:

"Czasem myślę, że to miasto istnieje tylko dlatego, że bogowie uwielbiają występek. Kieszonkowcy okradają zwykłych ludzi, kupcy okradają naiwniaków, capa Barsavi okrada złodziei oraz zwykłych ludzi, pomniejsza szlachta okrada wszystkich, a książe Nicovante od czasu do czasu wyrusza ze swoja armią i grabi do szczętu Tal Verrar albo Jerem, nie wspominając już o tym, co robi własnej szlachcie i zwykłym obywatelom".

Locke jest mistrzem kamuflażu, nie ma takiej kabały z której nie dałby rady się wygrzebać. Chociaż przyznam, że kilkakrotnie zdarzyło mi się mruknąć do siebie podczas czytania: "ciekawe jak on ma zamiar to przeżyć?"

Kłamstwa Locke'a Lamory Scotta Lyncha ma bardzo ciekawie skonstruowany świat, który przypomina trochę renesansową Wenecję. Informacja dla fanów Gry o Tron: Scott Lynch znalazł się na liście autorów polecanych przez G.R.R. Martina.

Polecam z czystym sumieniem.

poniedziałek, 5 marca 2012

Podsłuchany horyzont - Tomas Tranströmer

Od ubiegłego roku, kiedy to szwedzki poeta Tomas Tranströmer otrzymał Literacką Nagrodę Nobla, zastanawiałam się dlaczego jego książek nie widać na półkach księgarskich. Zaczęłam nawet podejrzewać, że może nigdy nie wydano jego poezji w Polsce. Jednak nie, podjęło się tego wydawnictwo Gaudium siedem lat temu. I od tamtej pory cisza. Na stronie wydawnictwa znalazłam informację, że czekają na nową umowę z wydawcami skandynawskimi. Trochę to trwa.

Dopiero niedawno udało mi się zdobyć wydanie z 2005 roku "Podsłuchany Horyzont". Już wcześniej podczytywałam trochę wiersze pana Tranströmer na tej stronie. Przyznam, że jestem nimi zachwycona. Nagrodę Nobla przyznano poecie za "za zwięzłe, przejrzyste obrazy, które dają nam świeży dostęp do rzeczywistości". Czy takie są rzeczywiście? Sami przeczytajcie, wybrałam kilka cytatów.

"Pośrodku życia bywa że śmierć przychodzi:
bierze miarę z człowieka. O tej wizycie
zapomina się, życie trwa. Lecz garnitur
szyje się cichcem".

"Ciche pokoje.
meble gotowe do lotu w świetle księżyca.
ostrożnie wchodzę w siebie
przez las pustych zbroi".

"Cztery miliardy ludzi na ziemi.
I wszyscy śpią i wszystkim śni się.
W każdym śnie tłoczą się twarze i ciała -
ludzi którzy się śnią jest więcej niż nas.
Za to nie zajmują miejsca..."

"Książka nad którą ktoś zasnął
jest jeszcze otwarta
i leży zraniona na brzegu łóżka".

Nie, nie mam zamiaru przedstawić tutaj analizy wierszy, nigdy nie byłam w tym dobra. Zresztą, jeżeli chodzi o czytanie poezji, to dla mnie zawsze najważniejsza była atmosfera czegoś nieuchwytnego, niezwykłe obrazy właśnie. Ostatni wiersz wrzucam w całości, głównie po to, żebym mogła go potem bez trudu znaleźć. Nauczyłam się go na pamięć, żeby sprawdzić, czy jeszcze potrafię takie rzeczy.


Podróż
(z tomu Półgotowe niebo, 1962)

Na stacji metra.
Tłok wśród plakatów
w tępym, martwym świetle.

Nadjechał pociąg zabierając
twarze i aktówki.

Następna stacja: Mrok. Tkwiliśmy
jak posągi w wagonach
przeciąganych przez sztolnie.
Przymus, sny, przymus.

Na stacjach pod poziomem morza
sprzedawano najświeższe wiadomości mroku.
Ludzie w ruchu strapieni
i cisi pod tarczami zegarów.

Pociąg przewoził
okrycia wierzchnie i duszę.

Spojrzenia rozbiegane
podczas jazdy przez skałę.
Nadal bez zmian.

Lecz bliżej powierzchni wyraźniej
brzęczały trzmiele swobody.
Wynurzyliśmy się.

Ziemia uderzyła skrzydłami
raz i zastygła
pod nami, rozległa i zielona.

Zakołysały się kłosy
na peronach.

Stacja końcowa. Zabrałem się
dalej za stację końcową.

Ilu nas było? Czworo
pięcioro - nie więcej.

Domy, drogi, obłoki,
niebieskie zatoki, góry
otwarły na oścież swe okna."

Tł. Magdalena Wasilewska-Chmura

Myślę, ze warto choćby od czasu do czasu poczytać poezję. To taka gimnastyka dla mózgu.

W jednym z moich maili do znajomego z Chin zwierzyłam się, że myślałam kiedyś o tym, żeby spróbować napisać opowiadanie, ale niestety nie zmusiłam się do tego, żeby wreszcie przysiąść i to zrobić. Mój znajomy odpisał mi, że może byłam za ambitna. Powinnam była zacząć od czegoś łatwiejszego niż proza, czyli od dramatu lub poezji. No cóż, różnica kultur...

Zeszyty Komiksowe nr 1 - dodruk


Wydawnictwo Centrala poprosiło o umieszczenie informacji o dodruku pierwszego numeru Zeszytów Komiksowych.

Tak więc informacja dla kolekcjonerów:
Zeszyty Komiksowe nr 1 (pierwsze wydanie marzec, 2004)
Nakład 150+20 egzemplarzy.
Cena 19.90

Wydawnictwo obiecuje, że postara się wznowić numery od pierwszego do dziewiątego. Kolejne numery będą się ukazywały co miesiąc, lub co dwa miesiące.

Tematem numeru pierwszego był antybohater w filmie, komiksie, literaturze w Polsce i na świecie.

Zwrotnik Raka - Henry Miller

"Świat odbiera nam nadzieję, ale to nie powód do rozpaczy".

Przez 30 lat od pierwszego wydania obrót handlowy książką Zwrotnik Raka Henrego Millera był zakazany w Stanach Zjednoczonych. Jeszcze na początku lat 60-tych padały wyroki sądowe za nielegalną sprzedaż tego tytułu. Tymczasem do kraju wwożono nielegalne wydania francuskie. Karl Shapiro w przedmowie do książki pisze, że nagminne były kradzieże z bibliotek. Książki ginęły na poczcie, albo zawieruszały się w drodze do adresata.



Dlaczego tak długo sprzedaż książki był zakazana? Ze względu na obsceniczny język używany w powieści. To rzeczywiście może razić. Jednak muszę przyznać, że w trakcie jej czytania przestałam na to zwracać uwagę.

"To nie tyle książka, ile paszkwil, oszczerstwo, niegodna potwarz".

"Moralność nie ogranicza mojej wolności. Świat, który porzuciłem to menażeria. Nastaje świat nowego świata - świata dżungli, przemierzanego wzdłuż i wszerz przez chuderlawe istoty o ostrych szponach".

Henry Miller przyjechał do Paryża w 1930 roku mając w kieszeni zaledwie 10 dolarów. Dostał pracę jako korektor w jednym z tamtejszych wydawnictw. Paryż w tamtych czasach był miejscem pełnym artystów. Samych malarzy i tych, którzy za się za takich uważali było ponoć trzydzieści tysięcy. Miller pomieszkiwał w najbiedniejszych dzielnicach Paryża, ale za to pełnych artystycznego ducha. Ulice pełne były bezrobotnych oryginałów i nikogo już nie dziwił widok przechodniów w średniowiecznych czy antycznych strojach.

"Nie mam gotówki, majątku, nadziei. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi".

Emigracja Millera była emigracją zarobkową. Chciał też jednak poczuć tę atmosferę miasta artystów. Mimo więc, że bywały dni w których myślał tylko o przejmującym go głodzie, nie chciał wracać do kraju. Bowiem jak sam napisał Paryż to miejsce, gdzie "nawet najnędzniejszy z żebraków czuje się jak u siebie w domu", podczas gdy Nowy Jork jest "zimny, błyszczący, jadowity. Nawet bogacz czuje tam swoją marność". Henry Miller był uważnym obserwatorem. Kiedy czytamy Zwrotnik Raka, mamy wrażenie, że jesteśmy tam w jego świecie.

"Zawsze gdzieś toczy się jakaś akcja. Wydaje się, że gdziekolwiek pójdę, trafiam na dramat. Ludzie są jak wszy - włażą ci pod skórę i zagrzebują się tam".

Henry Miller w swojej autobiograficznej powieści opisuje życie człowieka z ulicy. Na kartach powieści przewija się cała plejada przeróżnych postaci: emigranci z Rosji i Indii, niedoszli pisarze, malarze, poeci, a także zwykłe lumpy i prostytutki.

"Życie, które - gdybym wciąż jeszcze był człowiekiem posiadającym dumę, honor ambicję itepe - wydawałoby się dnem poniżenia, to życie przyjmuję teraz z radością, jak kaleka witający upragnioną śmierć. Jest to, podobnie jak śmierć, rzeczywistość negatywna - coś w rodzaju nieba, tyle, że bez bólu i strachu towarzyszących śmierci".

Zwrotnik Raka opisuje rzeczywistość, ale jest też rodzajem spowiedzi, wyznania. Są tam też fragmenty - sny i marzenia, surrealistyczne zwidy, które przywodzą na myśl narkotyczne wizje. Henry Miller pragnął wyzwolić się z sideł konwencji i to zarówno w amerykańskim społeczeństwie jak i w literaturze.

Cytaty pochodzą z: Miller, H.: Zwrotnik Raka. Noir Sur Blanc, cop. 2002.

Bibliografia:
Miller, H.: Tropic of Cancer. Grove Press, 1980
Orwell, G.: Inside the whale. Penguin Books, 1962.
Kael, P.: Tropic of Cancer. In: The New Yorker, Mar 07, 1970.
Ruland, R.: From puritanism to postmodernism. Penguin Books, 1992.
Salska, A.: Historia literatury amerykańskiej XX wieku. T.1. Universitas, 2003.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...